Idziesz przez korytarz ,który
niemalże oślepia swoją bielą. Co i raz spoglądasz na wychodzące
z korytarza pomieszczenia ,w których siedzą dzieci. Nie wiesz nawet
,jak tu trafiłaś. Wszystko jest tu obce i nie do pojęcia. Okropny
zapach rozpiera Twoje nozdrza ,a śmiech dookoła odbija się głuchym
echem w Twojej głowie i wywołuje ciarki na plecach. Ręce masz
skrzyżowane ,tak jakbyś bała się, że ktoś Ci je urwie. Ostatni
raz rozglądasz się dookoła ,bierzesz głęboki oddech i z
przerażeniem otwierasz drzwi z cyfrą 21. W środku czeka już Twoja
mama ,siostra i tata ,którzy rozkładają Twoje rzeczy. Prostujesz
ręce i czujesz ,jak coraz bardziej Ci zimno. Nie wiesz już ,czy to
z przerażenia ,czy po prostu tu nie palą.
Twoja siostra coś do Ciebie mówi ,ale ty spoglądasz tylko przez okno ,z którego widzisz tylko poszczególne punty Rzeszowskiej panoramy. Zapewne w nocy z tej perspektywy ,na czwartym piętrze jest lepszy widok niż z Twojego dwupiętrowego domu na obrzeżach miasta.
-Będziemy do Ciebie codziennie przychodzić ,nie martw się-rodzicielka po raz kolejny Cię przytuliła.-Wszystko będzie dobrze.
-Mamo-wydukałaś ,lecz przeszkodził Ci Twój lekarz ,który wszedł do pomieszczenia ,białego jak wszystko w szpitalu.
-Witaj.-przywitał się ze szczerym uśmiechem.-Marcel to Twój prawie że chłopiec na posyłki-zaśmiał się.-Będzie wymieniał Ci kroplówkę i będzie na każde Twoje zawołanie.-wskazał na wysokiego ,umięśnionego bruneta w stroju pielęgniarza-Inni też. Wystarczy nacisnąć ,przyjść.Wszyscy jesteśmy skorzy do pomocy i gdy masz jakiś problem czy cokolwiek ,wal do nas.-dokończył ,a ty po raz pierwszy od dawna szczerze się zaśmiałaś.
-Będę-odpowiedziałaś.
-Dzisiaj jeszcze dajemy Ci wolne. Jutro zaczynasz swoją pracę ,obyś wykonała ją jak najlepiej.-kiwasz głową a po wyjściu lekarza siadasz na łóżku i rozglądasz się po swojej sali ,która wciąż uderza w Twoje oczy swoją bielą. Gdyby można by było je przemalować...
Gdy wszyscy wychodzą z sali ,a ty zostajesz sama ze sobą ,wyciągasz notes z torby którą przytachałaś i zaczynasz pisać.
,,Dzień 0. Właśnie zaczyna się cała ta moja walka.''
Odkładasz notes na swoje miejsce ,tak aby nikt go nie znalazł i kładziesz się pod ciepłą ,szpitalną kołdrę ,która jest teraz dla Ciebie zbawieniem ze względu roztrzęsienia jakiego doświadcza teraz Twoje ciało. Kilka godzin później na dworze jest już ciemno ,a obok łóżka siedzi mama i podziwia widok za oknem co jakiś czas ściskając mocniej Twoją rękę i myśląc że nie widzisz urania łzę.
Boisz się. Strasznie się boisz. Jutrzejszego dnia, tego za tydzień i tego za rok. Boisz się tego ,co będzie za pół roku. Bo właśnie tyle trwa Twoje teraźniejsze leczenie.
Ale jednego jesteś pewna. Nie chcesz ,żeby inni mieli Cię za biedną ,chorą dziewczynkę z oddziału onkologicznego.
____________
No,prolog redi ,mam zarys fabuły więc jest ,,git'' :D
Twoja siostra coś do Ciebie mówi ,ale ty spoglądasz tylko przez okno ,z którego widzisz tylko poszczególne punty Rzeszowskiej panoramy. Zapewne w nocy z tej perspektywy ,na czwartym piętrze jest lepszy widok niż z Twojego dwupiętrowego domu na obrzeżach miasta.
-Będziemy do Ciebie codziennie przychodzić ,nie martw się-rodzicielka po raz kolejny Cię przytuliła.-Wszystko będzie dobrze.
-Mamo-wydukałaś ,lecz przeszkodził Ci Twój lekarz ,który wszedł do pomieszczenia ,białego jak wszystko w szpitalu.
-Witaj.-przywitał się ze szczerym uśmiechem.-Marcel to Twój prawie że chłopiec na posyłki-zaśmiał się.-Będzie wymieniał Ci kroplówkę i będzie na każde Twoje zawołanie.-wskazał na wysokiego ,umięśnionego bruneta w stroju pielęgniarza-Inni też. Wystarczy nacisnąć ,przyjść.Wszyscy jesteśmy skorzy do pomocy i gdy masz jakiś problem czy cokolwiek ,wal do nas.-dokończył ,a ty po raz pierwszy od dawna szczerze się zaśmiałaś.
-Będę-odpowiedziałaś.
-Dzisiaj jeszcze dajemy Ci wolne. Jutro zaczynasz swoją pracę ,obyś wykonała ją jak najlepiej.-kiwasz głową a po wyjściu lekarza siadasz na łóżku i rozglądasz się po swojej sali ,która wciąż uderza w Twoje oczy swoją bielą. Gdyby można by było je przemalować...
Gdy wszyscy wychodzą z sali ,a ty zostajesz sama ze sobą ,wyciągasz notes z torby którą przytachałaś i zaczynasz pisać.
,,Dzień 0. Właśnie zaczyna się cała ta moja walka.''
Odkładasz notes na swoje miejsce ,tak aby nikt go nie znalazł i kładziesz się pod ciepłą ,szpitalną kołdrę ,która jest teraz dla Ciebie zbawieniem ze względu roztrzęsienia jakiego doświadcza teraz Twoje ciało. Kilka godzin później na dworze jest już ciemno ,a obok łóżka siedzi mama i podziwia widok za oknem co jakiś czas ściskając mocniej Twoją rękę i myśląc że nie widzisz urania łzę.
Boisz się. Strasznie się boisz. Jutrzejszego dnia, tego za tydzień i tego za rok. Boisz się tego ,co będzie za pół roku. Bo właśnie tyle trwa Twoje teraźniejsze leczenie.
Ale jednego jesteś pewna. Nie chcesz ,żeby inni mieli Cię za biedną ,chorą dziewczynkę z oddziału onkologicznego.
____________
No,prolog redi ,mam zarys fabuły więc jest ,,git'' :D
Jak zawsze jestem i jak zawsze zostaje ,mimo że to pewnie takie smutne będzie :( Ale prolog mi się strasznie podoba :)
OdpowiedzUsuń/Mortiś :***
Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńSzalenie spodobał mi się prolog. Wyczuwam jakąś smutną historię, ale chyba właśnie coś takiego chciałabym przeczytać. Do tego Dawid, którego nie da się chyba nie lubić. Cóż może to ten "magiczny" rocznik '92??? :)Mogę zapewnić, że zostaję tutaj na stałe. :)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na pierwszy rozdział. :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Gdybyś miała czas i ochotę to zapraszam do mnie: http://miedzy-noca-a-dniem.blogspot.com
P.S. Jeżeli możesz to informuj mnie o nowościach.
Historia zanosi się na naprawdę smutną. A ja po prostu uwielbiam ten smutek zawarty w opowiadaniach. Zostaję i jeśli nie byłoby to dla Ciebie problemem - możesz informować mnie o kolejnych rozdziałach?
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas i ochotę zapraszam na kilka historii wygrzebanych z moich zeszytów . Pierwszym bohaterem jest Facundo Conte :)
http://lukrecjove.blogspot.com/