niedziela, 24 maja 2015

05.A wiesz ,jak to się zaczęło?

,,When you feel life coming down on you like a heavy weight
When you feel this crazy society adding to the strain
Take a stroll to the nearest water's edge ,remember your place
Many moons have risen and fallen long ,long before you came
So which way is the wind blowing
What does your heart say.''
~Xavier Rudd-Follow The Sun


Umierając,zawsze chcesz mieć kogoś obok siebie. Gdy umierasz ,nie zawsze pragniesz miłości. Czasami ,nawet nie zdążysz o tym pomyśleć. Ale kiedy umierasz przez długie miesiące ,pragniesz mieć drugą osobę obok siebie. Tak ,zdecydowanie. Taką osobę ,która będzie trzymać się za rękę i powtarzać ,jak bardzo Cię kocha ,przez całą Twoją mękę. Ale nie zawsze liczysz się z tym ,że ta osoba będzie musiała żyć bez Ciebie. Bo kto chciałby umierać w samotności?
Kto chciałby w ogóle umierać?
   Dzisiaj był dzień wyjścia ze szpitala. Wyniki były zadowalające ,więc pozwolenie na spędzenie Świąt w domu było jak najbardziej uzasadnione. Laura od dawna nie była tak szczęśliwa ,jak tego dnia.
Nie miała siły ,więc wszystkie rzeczy potrzebne jej przez te kilka dni spakowała jej mama. Ona siedziała na łóżku i patrzyła się w okno ,przez które widać był ciągle padający śnieg.
-W tym roku chyba będą białe święta.-powiedziała po chwili.
-Na to wygląda.-uśmiechnęła się jej mama ,a do sali wszedł Marcel.
-Cztery dni bez Ciebie! Jak ja to przeżyje.-zaśmiał się.
Nie miała siły nawet na to. Nie mogła się zaśmiać.
-Już.-wtrąciła mama.-Możemy jechać.
-Marcel ,pomożesz mi?-powiedziała ,ciągle patrząc się w okno. Założyła kurtkę ,czapkę i ciepłe buty ,a i tak ciągle było jej zimno.
Podszedł do niej i złapał ją za rękę. Pomógł wstać jej z łóżka i zaprowadził ją do samochodu ,ciągle trzymając. Lekarz powiedział ,że to normalne. Po prostu musi na siebie uważać ,a wszystko będzie dobrze.
Na głowie ciągle miała perukę. Nie chciała jej ściągać i bała się,że w jej okolicy ktoś zobaczy jej łysą głowę. Na szczęście rak oszczędził jej brwi i rzęs.
W samochodzie siedziała jej siostra ,która gdy tylko ją zobaczyła ,wyszła z samochodu i przytuliła.
-Myślałam ,że jesteś w Londynie.
-Byłam ,ale wzięłam urlop. Przegapić święta?
-Przegapiasz je od pięciu lat. Przyleciałaś ,bo to mogą być moje ostatnie ,prawda?-dopiero po wypowiedzeniu tych słów ,zdała sobie sprawę z ich powagi. W oczach jej siostry pojawiły się łzy.-Przepraszam.-powiedziała i wsiadła do samochodu.
-To przez chemioterapie.-usłyszała słowa Marcela.-To chwilowe. Pacjenci zawsze mają humory.
   Przewróciła oczami i oparła głowę o siedzenie. Zamknęła oczy i nim się zorientowała ,usnęła nim pozostali członkowie jej rodziny zdążyli wsiąść do samochodu i odjechać.
Gdy poczuła lekkie szturchanie i usłyszała swoje imię ,od razu podniosła głowę i złapała za klamkę ,otwierając przy tym drzwi samochodu. Powoli wysiadła i opierając się o auto ,rozejrzała się dookoła. Dom ,ogród i wszystko dookoła pokryte było śniegiem.
Z pomocą taty weszła do domu. Nigdy nie sądziła ,że tak bardzo zatęskni za zapachem domu. Mimo braku sił ,uśmiechnęła się i usiadła na fotelu w salonie przed telewizorem. Położyła głowę na oparciu i wciągała powietrze. W salonie jak zawsze pachniało różami.
-Może chcesz iść do pokoju?-zapytał ją tata ,a ona kiwnęła głową.
Nienawidziła być zależna od ludzi. Ale teraz ,gdy była obolała i nie miała siły na jakikolwiek ruch ,nie mogła odmówić ,mimo ,że czasami próbowała samodzielnie postawić krok ,bez podpierania się o cokolwiek i kogokolwiek.
Po dojściu do swojego pokoju ,wciągnęła tym razem jego zapach. W jej pokoju zawsze czuć było jej ulubione perfumy i jakie to było przyjemne ,nareszcie poczuć jakiś inny zapach niż szpitalne środki czystości.
Opadła na swoje łóżko i położyła się. Weszła pod kołdrę i skuliła się. Zawsze tak robiła ,gdy było jej zimno i tym razem było jej zimno jak jeszcze nigdy.
-Laura.-usłyszała głos swojej starszej siostry.-Śpisz?
-Nie.-odpowiedziała i spojrzała na blondynkę.
-Dobrze się czujesz?
-Jak na osobę ,która dopiero co wyszła ze szpitala ,bo ma raka ,to całkiem dobrze.-przeniosła swój wzrok na białe biurko.-Przepraszam ,po prostu mam dość tego wszystkiego.
-Nie szkodzi. Wiem ,że to dla Ciebie ciężkie. Dla nas wszystkich ,ale dla Ciebie najbardziej. Musisz to przetrwać ,potem będzie już tylko lepiej.
-Lena, nie mów tak ,to jeszcze bardziej mnie dołuje.
-Nie jestem dobra w pocieszaniu. Po prostu.-przetarła oczy.-Miałam nadzieję ,że w wieku dziewiętnastu lat ,po maturze polecimy na jakieś wakacje ,a nie że będę musiała odwiedzać Cię w szpitalu ,czy coś w tym stylu.
-Do matury jeszcze kupa czasu. Ale po mojej aktualnej chęci do nauki ,to może być kiepsko.-uśmiechnęła się.
*Kilka dni później*
   Święta minęły ,a razem z tym ,Laura musiała wrócić do szpitala.Nie miała na to najmniejszej ochoty. Dopiero co zdążyła zaaklimatyzować się w swoim własnym domu ,a już musiała wracać do chemioterapii i tego wszystkiego.
Siedziała w swojej sali i rozmawiała z siostrą. Czuła się lepiej ,niż na początku wyjazdu do domu ,ale wiedziała ,że zaraz ,po kolejnej chemii przyjdzie jej znosić to samo.
-Cześć.-w drzwiach pojawił się Dawid.-Nie przeszkadzam?
-Nie ,dopiero co Lena wyszła. A co się stało ,że przyszedłeś?
-Chciałem Cię odwiedzić. I zapytać o coś.
-O co?
-Nie wiem ,czy będziesz chciała mi o tym powiedzieć ,ale od kilku dni nie mogę przez to spać. chodzi mi to po głowie i chodzi. Mianowicie...
-Ostra białaczka szpikowa.-wtrąciła.-A wiesz ,jak to się zaczęło?-pokiwał przecząco głową.-Miałam próbną maturę ,taką szkolną ,nie jakąś ważną ,ale sprawdzającą. Moja kartka nie nadawała się do sprawdzenia. Była cała we krwi z mojego nosa. Leciała mi tak intensywnie ,szybko ,że nawet nie zdążyłam ruszyć głową i złapać jakiejkolwiek chusteczki. Ale chusteczka to było za mało. Krew leciała i leciała ,ale po chwili zaczęła lecieć mi też z oka. Nie wiem jak ,nie wiem dlaczego ,ale leciała. Pamiętam tylko to ,że moja wychowawczyni dzwoniła po karetkę ,a nauczycielka od historii po rodziców. Potem zemdlałam i obudziłam się w szpitalu. Zrobili mi badania ,które wyszły bardzo źle. Biopsja i jednoznaczna diagnoza. Potem od razu na oddział ,chemia. Dalej chyba wiesz ,co było.

piątek, 15 maja 2015

04.Jest taka jedna rzecz.


,,It's been a long day ,without you my friend
And I'll tell you about it when I see you again
We've come a long way from where we began
Oh I'll tell you all about it when I see you again
When I see you again''
~Wiz Khalifa-See You Again
-Na co ona dokładnie choruje?-zapytał jej lekarza ,gdy wychodził ze szpitala.
-Tego nie mogę ci powiedzieć.-położył teczkę na tylne siedzenia samochodu i odwrócił się w jego stronę.-Po pierwsze: nie zabieram pracy do domu ,a po drugie ,takie informacje daje się tylko jej bliskim członkom rodziny. Rodzicom,siostrze. Albo po prostu od niej samej. Ja jestem tylko lekarze, obowiązuje mnie tajemnica.
-Dobrze...Przepraszam ,ale po prostu... Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie chodziłem do szpitali i ...Nie wiem co robić.
-Po prostu przy niej bądź, nie odwracaj się. Bo to tylko pogarsza sytuacje.
-Nie mam zamiaru... Do widzenia.
-Do widzenia.
  Odszedł od samochodu i zniknął między Rzeszowskimi budynkami. Oparł się o ścianę jednego z nich i kilkakrotnie głęboko wciągnął powietrze ,aby powstrzymać się od płaczu.
-Nawet jej nie znam.-powiedział sam do siebie.-Co ja gadam.-pociągnął nosem i odepchnął się lekko od betonu po czym udał się w kierunku swojego mieszkania.
Na dworze było już ciemno i zaczął lekko prószyć śnieg.
-Nienawidzę zimy.-burknął i zarzucił kaptur na głowę.
   Gdy był w połowie drogi ,zaczął biec. Przed oczami cały czas miał ją malującą ścianę. Uśmiechała się wtedy tak szeroko i tak szczerze ,że on sam zaczął się uśmiechać. Mimo,że ostatnio miał cholernie beznadziejne dni ,przy niej uśmiechał się tak ,jak nigdy wcześniej.
Po dobiegnięciu do mieszkania ,zamknął drzwi na klucz i rzucił się na kanapę. Był wyczerpany ,jak jeszcze nigdy. Myśląc o niej ,czuł narastający niepokój i dziwną melancholię. Nie wiedział ,czym było to spowodowane. Może tym ,że w szpitalu nie mógł być przy niej cały czas?
Chciał jej dać jak najwięcej szczęścia. Nie chciał pozwolić na to ,żeby była smutna. Nie chciał ,żeby cokolwiek ją bolało ,co było teraz trudne. Ale widział ,co zrobić ,żeby dać jej teraz choć trochę szczęścia. Wiedział ,że to ryzykowne ,wymaga dużo kombinowania i poznawania nowych ludzi ,ale wizja uśmiechniętej Laury była zapłatą w jego prywatnej ,nowej walucie ,która od dzisiaj miała obowiązywać do końca życia.
   Następnego dnia powoli zaczął wdrażać swój plan. Jako ,że w siatkarskim świecie mieli przerwę świąteczną ,poszedł do szpitala. Ale nie w celu odwiedzenia grupy ,lecz Marcela. Miał do niego pytanie ,od którego w pewnym sensie ,miał nadzieję,że zależało szczęście pewnej przepięknej ,młodej dziewczyny.
Gdy był przed szpitalem ,zauważył Marcela ,który właśnie wypakowywał coś z samochodu.
-O ,cześć Dawid.-powiedział Marcel ,gdy zobaczył chłopaka.-Coś się stało?
-Mam pewne pytanie i chodzi tu o Laurę.
-Tak?
-Czy 24 stycznia będzie mogła pójść na studniówkę?-zapytał ,otrzepując czarną kurtkę ze śniegu ,który ciągle padał.
-No nie wiem. Zależy od jej wyników.
-Na co ona jest chora?
-Powinna Ci to sama powiedzieć. Wracając do pytania.-podstawił karton ,który przed chwilą trzymał w rękach z powrotem do auta.-Chodzi o tą studniówkę ,prawda?
-Poniekąd.
-Nie wiem ,czy powinna tam iść. Chcemy zawsze jak najlepiej dla pacjentów ... Ale to poważna choroba ,która przewraca życie do góry nogami nawet w trakcie jej trwania. Potrafi zmienić swoją siłę- albo ustąpić ,albo postąpić. Gdy ustąpi choć na chwilę ,studniówka będzie w zasięgu ręki ,jeśli postąpi... Lepiej ,żeby nie postąpiła.
-A gdybym poszedł tam z nią ,pilnował jej i potem od razu zawiózł do szpitala. Żeby chociaż na chwilę tam była.
-Pomyślimy o tym potem.-z powrotem wziął paczkę do rąk i pożegnał się z Dawidem ,po czym udał się w kierunku szpitala.
Po chwili otępienia ,Dawid sam udał się w tym samym kierunku. Jak zawsze zapytał się ,czy może odwiedzić Laurę i dostał zgodę. Poszedł tą samą drogą ,po te same drzwi. Zapukał ,a gdy usłyszał ciche ,,proszę'' ,wszedł. Dziewczyna siedziała z laptopem na kolanach ,a on zauważył zmianę. Nie miała już swoich pięknych i długich włosów ,które niesfornie opadały na dwie strony ,tylko nieco krótsze i gęstsze ,z grzywką lekko odchyloną na bok. I wyglądała pięknie.
-Czeeść.-przywitał się i usiadł na krzesełku obok łóżka.
-Co tam?-odłożył laptopa.
-Przyszedłem zadać Ci pytanie.
-Słucham.-usiadła po turecku na łóżku zwrócona w kierunku chłopaka.
-Czy miałaś kiedyś jakieś marzenie ,dotyczące tańca?
-A co ,dostałeś propozycje tańczenia w Tańcu z Gwiazdami?-zaśmiała się.
-Dokładnie tak.
-Chciałam zatańczyć walca przy piosence Nothing Else Matters. Wiesz , Metallica.
*Kilka dni później*
  Siedział w swoim pokoju i sprawdzał w internecie ,jak szybko ,jak najszybciej nauczyć się tańczyć walca wiedeńskiego.
Gdy ktoś zapukał do drzwi ,pewny ,że zobaczy za nimi Fabiana ,otworzył. Gdy zobaczył za nimi Kamile ,chciał od razu je zatrzasnąć ,lecz dziewczyna go powstrzymała.
Z początku nie wiedział ,kto to ,lecz po chwili zauważył. Po prostu przefarbowała włosy na ciemnobrązowy kolor.
-Co tu robisz?
-Chciałam porozmawiać.
-O?
-Ostatnio Milena dość często widywała Cię w szpitalu. Wiem ,że miałeś te całe spotkania tej grupy ,ale teraz przejął je Piotrek. Więc o co chodzi?
-A co Cię to interesuje?
-Myślałam ,że to ty masz jakiś problem, wiesz. I nie mogłam Ciebie o to nie spytać. Więc ,to nie chodzi o Ciebie?
-Nie ,nie chodzi o mnie. Wiesz co ,farbujesz włosy podczas gdy innym one po prostu wypadają i nie mogą nic z tym zrobić.
-Przepraszam.
-Słucham?
-Przepraszam za wszystko. Za to ,że jestem taką zołzą.
-Nie no ,słucha...
-Nie.-przerwała mu ,a w jej oczach pojawiły się łzy.-Nie będę już mieszać się w Twoje życie. Ale jeśli coś ode mnie chcesz ,to powiedz.
-Wiesz co? Jest taka jedna rzecz.
-Jaka?
-Umiesz tańczyć walca ,prawda?
-Potrafię.
-Naucz mnie.
-Walca? Po co?-uśmiechnęła się ,ocierając łzy.
-Bo można powiedzieć ,że idę na studniówkę.
-Nie jesteś za stary na studniówkę?-zaśmiała się. -Nauczę Cię. Tylko nie tutaj. Przychodź do naszego klubu dla tancerzy o 15. Wtedy nikt nie ma zajęć ,więc sala jest wolna.
-Będę.
-Ale powiedz mi, komu przypadł ten zaszczyt?
-Pewnej osobie.
-Przestań ,swojej przyjaciółce możesz powiedzieć.-położyła nacisk na ,,przyjaciółce'' ,a on się uśmiechnął. Odpuściła. Na tym mu zależało.
-Poznałem kogoś ,ale to nie są opowieści na opowiadanie w drzwiach. Wejdź.-powiedział i zamknął drzwi. Usiadł przy stole razem z Kamilą.-W szpitalu. Wiem ,że to dziwne. Ale...poszedłem na spotkanie grupy i ją poznałem. Chodziła z wyższą od niej kroplówką i gdy ją zapytałem ,co tu robi ,powiedziała ,że ma problemy z koncentracją. Ale kilka dni później ,Marcel ,który opiekuje się osobami z rakiem ,zmieniał jej kroplówkę i powiedział ,,musi być silna ,bo dzisiaj przyjmuje chemie''. Nie wiem ,na co choruje ,ale na coś bardzo poważnego ,bo tak wynikało z mojej rozmowy z Marcelem. I chcę ,żeby spełniła swoje marzenie i poszła na swoją studniówkę. Jej marzeniem jest tańczenie walca przy Nothing Else Matters ,a wiesz jaki ze mnie tancerz.
-Wiem.-wtrąciła ,a w jej oczach ponownie pojawiły się łzy.-Szczęściara z niej ,że poznała Ciebie. Jestem pewna ,że się odpowiednio nią zajmiesz.
-Ale wiesz co? Cholernie się boje. Jeszcze nigdy się tak nie bałem. Nigdy w życiu. Boję się ,że któregoś dnia pójdę do szpitala i zastanę pustą salę ,albo ,o zgrozo, kogoś innego na jej miejscu.

_____

Nie taki diabeł straszny - Kamila.
Jest ,po miesiącu ,szok. Ale tyle do zrobienia.
Pozdrawiam :*