piątek, 18 grudnia 2015

10.Kiepski z Ciebie kłamca.

-Gdzie byłaś?-usłyszała po wejściu do domu.-Nic nie mówiłaś.
-Przepraszam ,ale to było bardzo ważne.
-Następnym razem mów.-rodzicielka mówiła dalej.-Nie odbierałaś.
-Zostawiłam telefon w domu.
-Martwiliśmy się o Ciebie.
-Martwcie się o siebie.
-Laura...
-Tak ,o siebie. Nie o mnie. Bo jak umrę to kim się zajmiecie? Zajmijcie się sobą. Nie zwracajcie na mnie uwagi.-łzy poleciały z jej oczu.
Mama podeszła do niej i ją przytuliła. Laura zaczęła zanosić się płaczem.
-Nie chcę umrzeć.-wyszlochała i zaczęła się dławić. Po chwili otworzyła szeroko oczy i nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Otworzyła usta ,ale to nic nie dawało. Próbowała złapać powietrze ,lecz nie potrafiła. A gdy jej się to udało ,to ból nie pozwalał jej na złapanie kolejnego oddechu. Widziała tylko jak jej mama coś krzyczy ,a tata łapie za telefon. Ale nic nie słyszała. Obraz stopniowo się zamazywał ,a po chwili zrobił się całkowicie czarny.
***
  Powoli otworzyła oczy ,lecz od razu je zamknęła. Znów ta biel ,która raziła jej oczy po przebudzeniu przez kilka tygodni.
Rozejrzała się dookoła i zaczęła krzyczeć. Potworny ból powrócił. Do sali wbiegł Marcel i wstrzyknął jej coś do kroplówki. Usiadł obok i złapał ją za rękę, patrząc ciągle na aparaturę.
-Spokojnie.-spojrzał na nią. Była zapłakana. Jej czerwone od płaczu oczy wyróżniały się na tle blado białej twarzy. Na sam widok jej stanu bolało go serce. Po chwili zaczęła się uspokajać i była w stanie powiedzieć:
-Gdzie moi rodzice? 
-Rozmawiają z doktorem. 
-Ile czasu tu leżę?-zamknęła oczy tłumiąc resztkę bólu.
-Dzień.
-Laura!-usłyszała dobrze znany jej głos. Do sali wpadła zapłakana Lena.-Przyleciałam jak tylko szybko mogłam.-usiadła obok Laury i złapała ją za rękę.-Nie wierzę ,to nie może tak być.
-Lena...
-Przecież coś można zrobić ,na pewno. Może w Londynie? Wypytam i...-spojrzała na nią i przetarła łzy.-Przepraszam.
***
-Wstawaj wstawaj.-usłyszała.-Nie śpij.-otworzyła oczy i od razu go poznała.
-Michał?
-A kto?-uśmiechnął się.
-A co ty tu robisz?
-Przyjechałem Cię odwiedzić.
-Kiepski z Ciebie kłamca.
-No dobra ,może nie przyjechałem tu specjalnie dla Ciebie. Ale zobaczyłem tego Dawida czy jak mu tam i postanowiłem zobaczyć co on tu takiego robi.
-A co ty tu takiego robisz?-powiedziała ,a on odwrócił wzrok.
-Może trochę mi się pogorszyło.
-A czegoś w życiu jesteś pewien? Bo może to wiesz...

-Tak ,wiem. Pogorszyło mi się. O jakiś miesiąc. A ty co tutaj robisz?
-Chyba zaczynam wiedzieć jak się czujesz. Wiesz ,z tymi płucami.
-Cholera ,chociaż raz możesz ze mnie nie ściągać?-zaśmiał się. Siedział przygarbiony i ręce kurczowo trzymał przy brzuchu. Bolało go. Dobrze to maskował ,bardzo dobrze.-Wiesz co?-spojrzała na niego pytająco.-Życie to wredna suka.-kaszlnął po raz kolejny.Robił to co chwila ,zatykając przy tym usta chusteczką ,która coraz bardziej przesiąkała krwią.-Powiesz mi ,dlaczego my? Dlaczego siedzimy tutaj zamiast składać papierów na studia? Dlaczego nigdy nie zobaczymy jak to jest mieć wykład? Dlaczego za miesiąc nas tu nie będzie? Dlaczego akurat zima?-przeczesał ręką włosy. Ta czynność również powtarzała się regularnie.-Dlaczego nie lato? Skłamałem.
-Co?
-Kłamałem. Na spotkaniu grupy. Kłamałem. Raka mam od pięciu lat ,nie od roku. Podobno udało się go usunąć. Ale nie. Po trzech latach remisji... wróciło. Milion razy gorsze. Chemia to przy tym nic. Nie spałem po nocach. Budziłem się i nie mogłem oddychać ,dusiłem się własną krwią. Prawie co wieczór. Wyobrażasz sobie czuć się tak jak ty ostatnio ,ale prawie codziennie? Dostawałem morfinę. Potem nie mogłem bez niej wytrzymać. Próbowałem nawet popełnić samobójstwo jakiś rok temu,ale skoro teraz tu siedzę to nie za bardzo mi się powiodło. Wziąłem tabletki ,ale nie spodziewałem się tego ,że tata wróci po dokumenty dla mamy.-przerwał mu potworny kaszel ,lecz zaraz kontynuował.-Chcę już umrzeć. Żeby to wszystko się skończyło. Ale wiesz co? Gdy poznałem Ciebie ,wiedziałem ,że będziesz moją bratnią duszą. I pierwszy raz od wielu lat pomyślałem ,że jednak fajnie by było jeszcze trochę pożyć. Tyle że bez bólu. Kto by nie chciał żyć bez bólu? Wiele osób tak żyje nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Czy to fair?
-Nie.
***
-Absolutnie ,totalnie ,bez precedensu : NIE.-powiedziała i złapała się za głowę.-Zwariowałaś?!
-Nie ,nie zwariowałam. Potraktuj to jako...moje ostatnie życzenie.
-Laura...
-Proszę. Lena się przyłączy ,prawda Lena?-zwróciła się do siostry.-Prawda Lena?
-Prawda.
-I Marcel.
-Co?-Lena automatycznie wstała z fotela.-O nim nie było mowy...
-Ale się zgodził.
-To widzę ,że już wszystko zaplanowane.-mama ciężko westchnęła.-Ale skoro wszyscy-nawet tata-są na tak ,to... Ja te...-nie zdążyła dokończyć,ponieważ Laura rzuciła jej się w ramiona i dziękowała.
-Ale Michał ma o niczym nie wiedzieć.
***
-Zwariowałaś?-powiedział chłopak.-Gdzie ty mnie prowadzisz w ogóle?
-A tutaj.-wskazała na duży budynek przed nimi.-Jakbyś nie wiedział ,to jest lotnisko.
-Ale po co my tutaj? Laura ,idziemy.-był coraz bardziej wyczerpany. Burza energii ,którą widziała podczas pierwszego spotkania zniknęła. Miał problemy z chodzeniem i musiał korzystać z butli tlenowej.-Co ty chcesz mi zrobić? Chcesz mnie zgwałcić? Chcesz zgwałcić niepełnosprawną osobę? Tylko po to ,żeby móc parkować na kopercie? Laura!
-Zamknij się.
-Dobra.
-I wchodź.
-Dobra.-weszli do środka i ich oczom ukazali się ludzie ,a wśród nich Lena ,Marcel ,rodzice Michała i Laury oraz ... Dawid!-A co tu się odbywa?-zapytał zdziwiony.
-Więc ,Michał. Nie lubisz zimy. Więc lecimy. Masz pozwolenie.

_____

Pokochałam Michała ,seriously :D

sobota, 5 grudnia 2015

09.Tylko się pośpiesz ,bo w każdej chwili mogę zniknąć

-Chwila chwila chwila.-machnęła ręką.-Jaki pocałunek?
-Ty nic nie pamiętasz?
-No jak widać - nic.
-Wszystko Ci opowiem.-uśmiechnął się i zaczął opowiadać wszystko z najmniejszymi szczegółami.
*Kilka dni później*
   Udała się z Dawidem na polecone przez Marcela spotkanie ,na którym każda osoba z nowotworem opowiada swoją historię. Nie widziała w tym sensu ,ale podobno to bardzo pomaga. A ona nie miała i tak nic lepszego do roboty. Już wolała posiedzieć niżeli leżeć w szpitalnej kołdrze i słuchać odgłosów białego piekła.
Budynek był gdzieś nieopodal centrum ,nie wiedziała dokładnie gdzie. W środku było kilka pomieszczeń. Nie poznała dokładniejszego sensu pozostałych ,lecz dokładnie zapamiętała wygląd pomieszczenia ,w którym siedziała. Krzesełka ustawione były w kółko i gdyby nie ogolone głowy ,wyglądałoby to jak spotkanie anonimowych alkoholików. Wszyscy bali się odezwać.
-Jestem Hubert-przedstawił się najstarszy z osób w pomieszczeniu.-Mam 27 lat. Od 2 lat jestem w remisji. Gdy miałem niecałe 23 lata zdiagnozowano u mnie raka kości.Zaczęło się od bólu i złamania. Amputowano mi nogę.-podciągnął nogawkę w górę i ukazała nam się jego proteza.-Ale miałem przy sobie bliskich i to dzięki nim udało mi się wyjść z choroby. A teraz słucham Was ,bo rozmowa jest najważniejsza.-popatrzył na dziewczynę o blond włosach.-Może ty? Po kolei ,od Ciebie-uśmiechnął się.
-Jestem...Ania. Mam 15 lat. Rok temu zdiagnozowano u mnie przewlekłą białaczkę szpikową.
  Białaczka ,szpiczak ,rak kości ,białaczka ,rak kości ,białaczka ,białaczka.
-Jestem Michał ,mam 19 lat i kilka miesięcy temu zdiagnozowano u mnie raka płuc. Zaczęło się to gdy miałem 18 lat i trafiłem do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc. Okazało się,że to rak.-zaśmiał się i przeczesał włosy.-Moja szansa na przeżycie to jakieś -5%.Dlatego staram się korzystać z życia.-kaszlnął.
  Ten chłopak ją zaintrygował. Był niesamowicie przystojny i skądś go znała. Jego podejście do choroby ,a raczej całkowite jej ,,olanie'' (z zewnątrz to tak wyglądało) sprawiała ,że to w jego towarzystwie chciała umierać i jednocześnie słuchać jego żartów w stylu ,,Idzie rak ,nieborak''.
Teraz jej kolej.
-Jestem Laura ,mam 19 lat. Jakoś w listopadzie zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę szpikową ,a dzień po studniówce mnóstwo przerzutów. Zaczęło się to podczas próbnej matury ,gdy zemdlałam i zaczęłam krwawić z nosa ,uszu ,oczu. Moje szanse na przeżycie.-spojrzała na jej przedmówcę.-Jakieś -5%. -uśmiechnęła się do niego ,a on odwzajemnił jej tym samym.-Ale lekarze mówią że 45%. gdy podejmę się leczenia.-zdecydowała,a raczej zmieniła zdanie.-Ale po co marnować leki na siebie ,gdy ktoś inny może z nich skorzystać?
Nie podda się leczeniu.
Po wyjściu z sali ,Dawid od razu złapał ją za rękę.
-Co ty gadasz?-powiedział lekko zdenerwowany całą sytuacją.-Jakie marnowanie leków? Jakie -5%? Laur...-przerwała mu pocałunkiem.
-Chciałam zobaczyć ,jak to było. Wiesz ,na studniówce.
-Laura ,nie zmieniaj te...
-Cześć.-podszedł do nich chłopak z rakiem płuc.-Michał.-obydwoje spojrzeli na niego.-My ,minusowi powinniśmy lepiej się poznawać.-uśmiechnął się.-Spotkamy się jeszcze kiedyś?-wręczył mi kartkę.-Tylko się pośpiesz.-nachylił się nad Laurą i szeptał.-Bo w każdej chwili mogę zniknąć.-odsunął się i zaczął kaszleć. Gdy przestał ,dopowiedział.-To normalne.-i odszedł tak ,jakby takie rozmowy prowadził codziennie.
-Co to było.-powiedział Dawid ,a Laura pociągnęła go za rękę i udali się w stronę wyjścia.
W pewnym momencie dziewczyna przystała i złapała się za głowę. Dryja spojrzał na nią z niepokojem.
-Laura ,coś się stało?
-Nie ,po prostu zabolało.-dłoń trzymała na na czole.-Tak , po prostu boli mnie głowa.-zbledła jeszcze bardziej , o ile to w ogóle było możliwe.
-Mam nadzieję ,że o tym marnowaniu leków tylko żartowałaś.
-Chodźmy ,bo robi mi się zimno.
-Laura ,nie zmieniaj tematu.-wsiedli do samochodu.
-Nie zmieniam tematu.
-Zmieniasz.
-A dlaczego się tak mną przejmujesz? Nie jestem jedyna. Dam sobie uciąć rękę ,że teraz ktoś inny umiera na raka. Dlaczego ja miałabym z nim wygrać? Dlaczego mieliby wyleczyć mi białaczkę i miliony przerzutów? Nie chce leżeć osiem miesięcy w szpitalu i umierać ,podczas gdy mogę przed dwa siedzieć w domu i wrócić do normalnego życia chociaż na chwilę? Czy Ci to zrobi różnicę? Przeniesiesz się z Rzeszowa do innego klubu i o mnie zapomnisz ,poznasz jakąś dziewczynę ,która będzie zdrowa i nie będzie umierać.I nie będziesz musiał się nad nią litować-w jej oczach pojawiły się łzy ,a on patrzył przed siebie trzymając ręce na kierownicy.
-Wiesz dlaczego się tak przejmuje? Bo chcę spędzić z Tobą jak najwięcej czasu. Chcę ,żebyś była zdrowa, a wiesz dlaczego? Bo nikt nie zasługuje na takie cierpienie. A wiesz dlaczego jeszcze? Bo Cię kocham. Bo Cię cholernie kocham ,mimo że tak krótko się znamy. Od początku ,od samego początku. Gdy tylko zobaczyłem Ciebie wtedy na korytarzu ,to od razu się w Tobie zakochałem ,rozumiesz? Od razu! To nie jest litowanie się nad Tobą ,zrozum to. Nie wiedziałem ,że jesteś chora!
*Kilka dni później*
Na dworze było jakieś minut piętnaście stopni ,a Laura siedziała u siebie w pokoju. Wszyscy zaakceptowali jej decyzję ,mimo że tak naprawdę to wcale nie. Każdy chciał ,aby poddała się leczeniu i dała sobie szansę ,ale ona była dorosła.
Gdy sprzątała pokój chwyciła za kurtkę leżącą na oparciu krzesełka i chciała opróżnić jej kieszenie. Jej ręka zaczęła jeździć po śliskim materiale i napotkała jakiś element. Kartkę.
Otworzyła ją i przyjrzała się cyfrom. To numer. Do Michała. Kompletnie o nim zapomniała ,najwidoczniej przerzuty postępowały w strasznie szybkim tempie.
Wybrała jego numer i czekała aż odbierze. Poczta głosowa. Przypomniała sobie jego słowa ,,Tylko się pośpiesz ,bo w każdej chwili mogę zniknąć''.
Odłożyła telefon na bok i położyła się na łóżku ,ponieważ jej organizm wysłał jej znak ostrzegawczy. Zmęczyła się. Najlepiej byłoby jakby poszła spać. Ale ona nie chciała ,miała dość snu.
Na myśl o chłopaku łzy cisnęły jej się do oczu. Czy nie żył? Czy zniknięcie miało jakiś głębszy sens?
Po kilku minutach jej telefon zaczął dzwonić ,a ona poderwała się z łóżka i od razu odebrała połączenie.
-Halo?-zaczęła.
-Laura ,tak?-usłyszała znajomy już głos.
-Tak.-odetchnęła z ulgą.-Dzwonię bo...może masz ochotę pójść na kawę?
-Oczywiście ,pięknym dziewczynom się nie odmawia.-zaśmiał się.-To kiedy?
-Kiedy tylko masz ochotę.
-Za godzinę?
-Za godzinę.
-W galerii?
-Może być. Tylko bądź punktualny.-,,I nie zniknij'' pomyślała.
-Oczywiście ,że będę. To moja specjalność.
-To do zobaczenia.-powiedziała i usłyszała to samo w odpowiedzi po czym się rozłączyła.
  Godzinę później ujrzała go siedzącego w kawiarni. Podeszła do stolika i usiadła.
-Cześć.-zaczął.-Mam do Ciebie pytanie.
-Tak?-rozpięła kurtkę i delikatnie zdjęła czapkę ,aby nie naruszyć peruki.
-Ten chłopak ,który był z Tobą na spotkaniu.-uważnie przyglądał się każdemu ruchowi dziewczyny.-To Twój brat ,chłopak?
-Nie ,to nie mój brat. To ... kolega.
-To dobrze.
-Dlaczego?
-Minusowi nie powinni się przywiązywać.
-Wsparcie podobno jest ważne.
-Przepraszam ,że mówię o nas jak o rzeczach ,ale tak się u mnie przyjęło. Bo jak inaczej nas nazwać. Ile Ci zostało?
-Twierdzą ,że około dwa miesiące. A tobie?
-Około dwa miesiące.
-Fajne tematy do rozmów mamy ,prawda?-uśmiechnęła się.
-Prawda.-odpowiedział tym samym ,a jego uśmiech sprawił ,że dzień był o wiele lepszy. Jego uśmiech stał się lekiem na panujące dookoła zimno i zło.-Matury raczej nie zdamy.
Dlaczego z takim spokojem mówił o śmierci i dlaczego udzieliło się to także jej? Rozmawiali o śmierci jakby to był codzienny temat wielu ludzi ,poruszany za każdym razem przy parzeniu czy piciu kawy.
-Wiesz co najbardziej chciałbym zrobić przed śmiercią? Poczuć ciepłe słońce ,narzekać na upał. Nienawidzę zimy i nie mam pojęcia dlaczego przyjdzie mi umrzeć akurat pod jej koniec.

_________

O tak ,tak - moje życie to porażka - całkowita.

wtorek, 4 sierpnia 2015

08.To nie ona jest tu najbardziej poszkodowana.


,,I'll be there as soon as I can
But I'm busy mending broken
Pieces of the life I had before.''
~Muse-Unintended

*Następnego Dnia*
   Jej mama ,tata ,siostra i Iga siedzieli przy jej łóżku i czekali aż się obudzi. Po zemdleniu jeszcze się nie obudziła ,ale jej stan był stabilny i nic nie zagrażało jej życiu. Wszyscy razem czekali na lekarza z wynikami badań ,które dodatkowo przeprowadzili w celu znalezienia powodu krwawienia.
Gdy po godzinie dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy ,pierwszą osobą ,którą zobaczyła był Dawid.
-Laura!-usłyszała głos swojej rodzicielki.
-Mamo? Co się stało?
-Nie pamiętasz?-zapytała Lena.
-Nie...Pamiętam tylko walca i to co przed nim... Jakoś pod koniec... Zaczęło mi się kręcić w głowie i dalej nic nie pamiętam.-powiedziała ,a Lena spojrzała na Dawida.
Nic nie pamiętała. Nie pamiętała pocałunku.
-Ale co się stało?-dokończyła.
-Miałaś krwotok z nosa ,ucha i oka.-odpowiedział jej ojciec.-Znowu.-Laura spojrzała w sufit a w jej oczach zaświeciły łzy.
-A lekarz coś mówił?
-Czekamy na wyniki badań.
-Możecie zostawić mnie z Leną?-wszyscy opuścili salę ,a jej siostra usiadła na krzesełku i złapała ją za rękę.-Wiesz co to oznacza ,prawda? Wszyscy wiedzą.
-Laura ,to wcale nie musi nic oznaczać.-przetarła łzę spływającą po jej policzku.-Twój organizm jest wymęczony chemioterapią... To przez to.-do sali wszedł lekarz.
-Czy siostra może zostać?
-Tak...Są wyniki.
-Są. I właśnie o tym przyszedłem porozmawiać. Okropnie się pogorszyły. Musimy zabrać Cię na kolejne prześwietlenie.-powiedział i od razu zabrał dziewczynę do sali ,którą znała już na pamięć. Fakt faktem ,że ostatnie prześwietlenie miała około trzy tygodnie temu. Bała się tego. Znowu musiała nieruchomo leżeć
Po jakiś sześciu godzinach lekarz miał już wszystkie potrzebne skany. Laura siedziała u niego w gabinecie i patrzyła jak lekarz wskaźnikiem pokazuje jej poszczególne partie jej kości.
-Są przerzuty. O tutaj.-pokazał.-Kość udowa i biodrowa. Ale to tylko kości. Płuca. Trzustka.-pokazywał poszczególne partie jej wnętrza na zdjęciu ,które były zaznaczone innym kolorem. Przerażała ją ilość tego koloru.-Wątroba.Tarczyca.  I...mózg.
-Ale jak to? Tak z dnia na dzień?
-Przerzuty to dość skomplikowana sprawa. Pacjent nie powinien zagłębiać się w ich powstawanie. Ważne ,żeby w porę im zapobiec.
-To co teraz?
-Możemy kontynuować leczenie z 45 procentową szantą na przeżycie. Szanse zmalały o 30 procent ,ale nadal są. Ale możesz też poddać się leczeniu nowymi lekami i jeśli będą skutkować ,to szanse mogą znowu wzrosnąć. Możesz też przyjmować leki i ... wykorzystać resztę życia.
-Resztę? Czyli ile?
-Nie jestem w stanie tego ocenić. Jeśli leki zatrzymałyby przerzuty to jakieś ... osiem miesięcy. Ale jeśli leki w ogóle by nie działały ,czy zaprzestałabyś ich branie to jakieś dwa ,trzy.
-A to leczenie? Lepiej leczyć się dalej chemią czy zgodzić się na eksperymentalne leczenie?
-Nie ukrywam ,że eksperymentalne leczenie jest w połowie ryzykowne i w połowie bardziej skuteczne od chemioterapii. Wybór należy do Ciebie. Dam Ci tyle czasu ,ile tylko potrzebujesz.-wyszedł ,a Lena zaczęła zanosić się płaczem i wtuliła się w swoją młodszą siostrę. Laura również zaczęła płakać. Pierwszy raz nie płakała dlatego ,że coś ją boli ,tylko dlatego ,że zdała sobie sprawę z jednej rzeczy. To nie ona jest tu najbardziej poszkodowana. To jej bliscy.
*Kilka dni później*
Laura zdecydowała i stwierdziła ,że najlepszym rozwiązaniem będzie podjąć leczenie. Nie to ,które miała. Leczenie ,którego próbowało tylko kilkoro osób. Jednym pomogło ,innym nie. Ale to zawsze lepsze niż siedzenie w domu i użalanie się nad sobą i oczekiwanie na śmierć.
Całe leczenie miała odbywać w domu ,lecz co dwa ,trzy tygodnie miała stawiać się w szpitalu na około dwa tygodnie ,żeby sprawdzać rezultaty leczenia.
Razem z Dawidem zaczęła pakować swoje rzeczy. Jej rodzice mieli swoją pracę ,a ona nie chciała obarczać ich jeszcze bardziej. Bo i tak gotowi byli wyskoczyć z pracy i przybyć ,aby zawieźć ją do domu. A do tego nie potrzebowała przecież całej eskorty.
-Wiesz co?-powiedziała w pewnym momencie nie patrząc na siatkarza tylko dalej pakując swoje ubrania.-Opowiedz mi.
-Co mam Ci opowiedzieć?-uśmiechnął się do niej i zasunął torbę z jej laptopem.
-Jak było na studniówce. Po naszym tańcu? Co robiliśmy ,czy nikt nie zasnął pod stołem zanim przyjechała po mnie karetka?
-Otóż.-przerzucił jej walizkę przez ramię.-Ten Igor z 3D2 poszedł pierwszy na odstrzał. Zaczął tańczyć na stole. Ale nauczycieli to Wam zazdroszczę ,nawet oni się śmiali i za bardzo się tym nie przejęli.
-Igor?!-zaśmiała się.-Wiesz co? Byłam z nim kiedyś. Chodziłam z nim w 2 gimnazjum.
-Matko,przecież to informatyk z krwi i kości.
-Kiedyś był najprzystojniejszy w całym gimnazjum ,a nawet w 10 sąsiadujących. Potem postanowił być jak Kurt Cobain ,ale jego włosy się kręciły i na wycieczce na koniec 3 klasy zapomniał ogolić wąsika i wtedy jego urok tak jakby prysł. Miał same szóstki z informatyki,robił jakieś dodatkowe zadania i ,,stworzył'' własną grę. Poza tym zrobił się strasznie chamski.
-Ale na Studniówce świetnie się bawił.-Dryja udał się do wyjścia ,a za nim podążyła Laura.
-Przynajmniej tyle z tego informatycznego życia.
Przemierzyli kilka korytarzy i byli coraz bliżej wyjścia. Dawid zaniósł wszystko do samochodu ,a ona czekała na Marcela ,który jeszcze przez jej ,,wyjazdem'' nalegał ,aby się z nim spotkała. Stała w rozpiętej kurtce ,rękawiczkach w dłoniach i czapce zawiązanej na szyi.
-O ,Laura.-podszedł do niej brunet i przytulił na powitanie. Dopiero przyszedł do pracy.
-Coś się stało? Chciałeś się widzieć.
-Mam dla Ciebie propozycje. Wiem ,że na pewno będziesz na nie ,ale pomyśl o tym.-wręczył jej kawałek papieru.-Jeżeli pojedziesz na wskazany adres ,to trafisz do najlepszej grupy z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia. To coś jak nasza grupa ,tylko osoby w tamtej są zazwyczaj starsze ,niektórzy są po leczeniu inni przed ,a jeszcze inni w trakcie. Mają te same problemy co ty i otwarcie o nich mówią. To im bardzo pomaga i Tobie na pewno też pomoże. Na spotkania może iść z Tobą Dawid ,drugie połówki są tam mile widziane.
-Drugie połówki?
-No tak ,po tym pocałunku...myślałem ,że jesteście razem.

_______
Hej Ho ,Hej Ho!
Jakieś tu echo się rozprowadza ,yh :<
Ostatnio nie dodawałam ,bo miałam jedną wielką katastrofę życiową i w sumie nadal ją mam.
Pozdrawiam :*

czwartek, 16 lipca 2015

07.Chciałbym spełnić wszystkie Twoje marzenia.

,,And then she'd say ''It's okay
I got lost on the way
But I'm a supergirl
And supergirld don't cry''
And  then she'd say, I'ts alright
I got home late last night
But I'm a supergirl
And supergirls just fly'' ''
~Anna Naklab-Supergirl

*Kilka tygodni później*
-A kto to tutaj dzisiaj w tym pomieszczeniu dokładnie tego czternastego stycznia obchodzi swoje dziewiętnaste urodziny? Sto lat staruszku!-Iga wpadła do sali i obudziła Laurę.-Wstawaj śpiochu! Mam prezent.
-Jezus Chrystus która jest godzina?-Laura przetarła oczy i spojrzała na przyjaciółkę.
-Kurde. Jest piętnasta!
-Gadasz?-spojrzała na zegarek ,który wskazywał godzinę jedenastą.-Ty kłamco!-zaśmiała się.
-Mniejsza z tym. Rozpakuj.-podała jej czerwone pudełko przepasane niebieską wstążką.
Laura starannie i powoli je rozpakowała a jej oczom ukazała się piękna peruka w kolorze platynowego blondu.
-Zawsze chciałaś sprawdzić jak wyglądałabyś jako prawdziwa Słowianka. Jeszcze brakuje Ci niebieskich oczu,ale soczewki kiedyś tam się załatwi.
-Dziękuję Iga ,serio. Matko matko. Dziękuję.-uśmiechnęła się i przytuliła przyjaciółkę nie zważając na wszystkie kable przyczepione do jej ręki.-Kocham Cię!
-Ja Ciebie też.
*Kilka dni później*
-Może?
-Może.-uśmiechnął się Marcel.-Ostatnie wyniki wyszły bardzo dobrze ,oczywiście jak na pacjenta z białaczką. Brak przerzutów a problemy z oddychaniem związane były z astmą ,co jest i tak niepokojące ,ale Laura problemy z oddychaniem miała już wcześniej ,bo jej matka kiedyś to zgłaszała ,ale nikt nie wykrył astmy. Ale no tak ,możesz ją zabierać na Studniówkę.
  Laura była chyba najszczęśliwszą osobą na świecie gdy usłyszała ,że Dawid zabiera ją na Studniówkę ,przed którą będzie miała czas wolny od szpitala i zagości na próbach do Poloneza.Po wielu dniach smutku i strachu nareszcie się uśmiechała.
-Mam nadzieję ,że nie okażesz się beznadziejnym tancerzem.-spojrzała w jego stronę ,a on poczuł dreszcz ekscytacji.
-Ja też mam taką nadzieję. Na swojej Studniówce miałem złamaną nogę ,więc teraz muszę to nadrobić chyba ,prawda? Dobra ,lecę na trening ,nie będę ci przeszkadzał ,pakuj się i odpoczywaj w domu ,jutro idziemy na próbę.
-No jasne.-uśmiechnęła się ,a on wyszedł. Nie była tak szczęśliwa od wielu miesięcy.
Leżała na łóżku i czekała na rodziców. Mimo ciągłego bólu rozpierającego jej nogę ,była pełna energii i mogła po prostu skakać po dachach wszystkich budynków jakie miała obok szpitala. Cieszyły ją jej wyniki oraz to ,że będzie na swojej własnej Studniówce. Teraz pozostało jej już tylko kupić sukienkę.
Po wyjściu ze szpitala od razu udała się na zakupy z Igą. Wybór padł na czarną sukienkę z koronkowymi rękawami do łokci. Była dość zwyczajna ,ale Laura nie lubiła rzucać się w oczy. Wszyscy będą na nią patrzeć przez pryzmat jej choroby ,nie chciała tego pogarszać jakąś neonową sukienką do podłogi. Oczywiście nie chciała ,żeby tak patrzyli ,ale to było nieuniknione. Wszyscy w jej liceum już pewnie i tak wiedzieli o jej stanie ,bo plotki roznoszą się szybko. Ale właśnie ,to plotki. I chciała ,żeby one zniknęły. Ciekawe co ludzie powiedzą jak wejdzie na próby z włosami.Specjalnie na Studniówkę i dni ją poprzedzające kupiła mocny klej do peruki ,która była istnym odzwierciedleniem jej włosów.
Po powrocie do domu od razu położyła się spać gotowa na następny dzień. O dwunastej Dawid miał po nią podjechać po czym razem udaliby się na próbę. I tak też było.
   Wszystkie próby przebiegły zgodnie z jej przewidywaniami. Wszyscy ,którzy nie znali jej za dobrze wlepiali w nią swój wzrok. Natomiast osoby ,z którymi chodziła do klasy i przyjaźniła się przed trafieniem do szpitala podchodziły do niej i nic nie wspominając o jej chorobie po prostu zagadywali. I właśnie to dawało jej wielki zastrzyk energii i sprawiało ,że zapominała o tym co przeżywała jeszcze kilka dni temu.
-Cześć Laura!-usłyszała za sobą po czym się odwróciła.
-Łukasz!-ucieszyła się.-Jak dawno się nie widzieliśmy.
-No dokładnie. To był błąd ,teraz się to zmieni. Masz parę na Studniówkę?
-Tak ,idę z...kolegą.-spojrzała na Dawida ,który właśnie podążał w ich stronę.-To Dawid.
-Z siatkarzem na Studniówkę? No nieźle.-zaśmiał się i podał rękę starszemu i wyższemu koledze.
-W sumie to dzięki niemu tu jestem. Gdyby nie on ,to siedziałabym teraz w domu ,bo umówmy się. Iga nie potrafi przekonywać.
-Dokładnie.
-A ty z kim idziesz?
-Z Majką z 2B1.Ale zejdźmy na ważniejsze tematy. Jesteś już po wszystkim czy jak?
-Chciałabym. Mam lepsze wyniki ,ale jeszcze dużo przede mną. Ale wszystko jest na dobrej drodze!
-Mogłem odwiedzić Cię w szpitalu. Ale dopiero co wróciłem z wymiany. Teraz będę Cię odwiedzał.-rozmowę przerwał im sygnał od nauczycielki WF ,która specjalizowała się w uczeniu maturzystów i ich partnerów ,partnerek poloneza. Wszyscy ustawili się w wyznaczonej kolejności i partiami wchodzili wykonując polecenia nauczycielki. Niektórzy jeszcze się mylili ,ale wyglądało to i tak o wiele lepiej niż na pierwszych próbach. Osoby ,które się potykały czy mylili kolejność zazwyczaj robiły to specjalnie jak to bywa wśród osób z ich poziomem intelektualnym. Oczywiście nie dotyczyło to wszystkich.
Po wszystkich próbach nareszcie przyszedł ten długo wyczekiwany moment. Wszyscy stali ustawieni w takiej kolejności w jakiej było to ustalone. Każda klasa prezentowała się oddzielnie ,ponieważ były do dość liczne grupy. Była klasa 3A1 ,A2 ,3B1 ,B2 ,3C1 ,C2 ,3D1 ,D2 : humaniści ,mat-fiz ,bio-chem ,mat-inf. Laura oczywiście należała do klasy 3A1 ,była humanistką z krwi i kości. Miała dobre wyniki z wszystkich przedmiotów ,jednak jej serce należało do dziennikarstwa. Było to jej największe marzenie: studiować dziennikarstwo.
Rodzice ,dziadkowie ,siostry ,bracia ,którzy mieli zaproszenie na oglądanie Poloneza siedzieli bądź stali na wyznaczonych miejscach. Laura zaprosiła swoich rodziców i Marcela. Do dyspozycji miała jeszcze jeden bilet ,ale niestety jej siostry nie było w Polsce. Natomiast Dawid miał jeden bilet z którego skorzystała Kamila. Marcel niestety miał w tym czasie zmianę ,więc nie mógł przyjść.
Sala była ogromna i mimo ogromnej ilości osób na niej przebywających ,miejsca i tak zostało dość sporo.
Gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki Poloneza ,ruszyli. Laura i Dawid mieli o tyle szczęścia ,że byli w środku. Nie zaczynali ani nie kończyli. Robili po prostu to ,co inni. W pewnym momencie Laura spojrzała na swoich rodziców ,obok których stała krótkowłosa blondynka. Lena!
Po swojej partii wszyscy ustawili się w rzędzie przy ścianie i czekali aż inni zakończą. Po Polonezie wybrane pary zostały poproszone o zatańczenie walca tak jak to było umówione i tańczone na próbach. Ale tym razem Dawid pociągnął Laurę ze sobą na środek ,czego nie było na próbie. Zdezorientowana dziewczyna szepnęła:
-Podobno nie potrafisz tańczyć walca.-spojrzała na niego pokazując szereg białych zębów ,a z głośników wydobyło się ,,Nothing Else Matters''. W jej oczach zagościło zdziwienie i wzruszenie.
-Dla Ciebie się nauczyłem.-uśmiechnął się.
Zaczęli tańczyć i tak niesamowicie się wczuli ,że nie zwracali uwagi na inne osoby na sali. Liczyli się tylko oni i ich ciała ,które dzieliła taka mała odległość ,ale jednocześnie taka ogromna.
-Chciałbym spełnić wszystkie Twoje marzenia.-powiedział ,gdy muzyka umilkła. Nachylił się nad nią i lekko musnął jej usta. Odwzajemniła pocałunek a on objął ją w talii. Na sali zrobiło się wielkie zamieszanie ,ponieważ wszyscy udali się w kierunku swoich stołów. Oni również to zrobili ,ale najpierw Laura udała się w kierunku gości ,aby przywitać się ze swoją siostrą. Przytuliła ją jak najmocniej tylko potrafiła i wróciła na miejsce. W międzyczasie rozdane zostały kwiaty dla nauczycieli ,dyrektorów.
Po pierwszym posiłku wynajęty zespół rozpoczął swój ,,koncert''. Dookoła zrobiło się pusto ze względu na odejście wszystkich od stołów.
Minęły cztery godziny Studniówki ,a Laura zniknęła. Nikt nie wiedział gdzie się podziewa. Zestresowany całą sytuacją Dawid obskoczył wszystkie zakamarki na sali ,aż w pewnym momencie ją znalazł.
-Matko ,Laura! Coś się stało?
-Nie tylko...-powiedziała ,a on to zobaczył. Na jej bladej jak ściana twarzy ,pod nosem widać było czerwoną smugę. Po chwili krew zaczęła cieknąć coraz bardziej ,a Laura przystawiała coraz więcej papieru ,w czym pomagał jej Dawid.-Nie chcę ,żeby to się powtórzyło.-zaczęła płakać.-Nie chcę.-opadła na podłogę ,a chłopak już wiedział ,że to się powtórzyło. Krew delikatnie zaczynała lecieć z jej oka i ucha. Wyciągnął telefon i zadzwonił po karetkę. Wyszedł tylnym wyjściem trzymając nieprzytomną dziewczynę na rękach. Na dworze rozpętała się ulewa ,więc po chwili spędzonej na zewnątrz był cały mokry. Posadził Laurę pod zadaszeniem i starał się zatamować jej krwawienie. Po chwili pojawiła się karetka i zabrali ją do środka razem z siatkarzem.

________

Wieje tu nudą ,ale jest nowy kurde nowy nowy! Wróciłam z wakacji!
Pozdrawiam :*

piątek, 12 czerwca 2015

06.Były pięknie piwne.


,,Oh ,let's get rich and buy our parents homes in the South of France
let's get rich and give everybody nice sweaters
and teach them how to dance
let's get rich and build our house on a mountain
making everybody look like ants
from way up there ,you and I ,you and I''
~ Ingrid Michaelson-You and I

-Brawo.-zaśmiała się Kamila.-Już potrafisz.
-Ale to już ,serio? To wszystko? Nie zbłaźnię się przed ludźmi?
-Nie zbłaźnisz się.I tak ,serio ,to wszystko.
-Oby to wypaliło... Muszę namówić Marcela ,żeby ją na sto procent puścili... Ostatnio strasznie ją to przytłacza. Nie jest już taka wesoła jak na początku. Od kilku dni nie widziałem u niej uśmiechu.
-A co robisz w sylwestra?
-Planowałem ... Nic nie planowałem.
-Może spędź go z nią. Powinna mieć wtedy towarzystwo. Niech jej rodzice na przykład jadą na jakiś bal ,czy coś. A ty pójdziesz do niej ,z jej przyjaciółką.-powiedziała ,a on zaniemówił. Nigdy nie spodziewałby się takich słów z ust swojej byłej dziewczyny.-Nie patrz tak na mnie. Wiem jak on może się czuć. Moja siostra miała przecież raka. I ceniła sobie towarzystwo. Bardzo.-w jej oczach pojawił się łzy.-Do dzisiaj kiedy o tym pomyśle ,że nie byłam z nią każdego dni i nie wspierałam jej jeszcze bardziej...-przetarła oczy.
-Nie wiń się. Wspierałaś ją. Mocno ,bardzo mocno. Nic więcej nie mogłaś zrobić.
-Ale dlaczego ona? Dlaczego Laura? Cholera ,nie znam Laury ,ale wiem ,że musi być niezwykłą osobą ,że jakoś to wytrzymuje. Ja... ja nie dałabym rady. A Marta? Nie ma nogi ,a mimo to jest szczęśliwa. Ja po diagnozie od razu popadłabym w depresje...
-Nie mów tak ,nie byłoby tak. I lepiej o tym nie rozmawiać. Nie jest tak ,nie dostałaś diagnozy. Bądźmy po prostu szczęśliwi i będzie dobrze. Masz plany na sylwestra?
-Jeszcze nie.
-Chcesz iść ze mną potowarzyszyć Laurze? Obiecuje ,że Fabian cię nie pogryzie.-zaśmiał się.
*Kilka dni później*
   Nie wierzył w to ,co właśnie działo się przed jego oczami. Kamila całkowicie się zmieniła. Nie była już zimna i zakochana w sobie. Była otwarta ,pomogła mu. To choroba Marty ją zmieniła. A go? On przecież też się zmienił! Zmieniła go choroba Laury. Czyli praktycznie nieznajomej dziewczyny. Patrzenie na jej cierpienie było cierpieniem dla niego. Czuł się wtedy tak ,jakby ktoś wbijał mu tępy kołek w serce i powoli go wyjmował. Gdy tylko ją widział ,bladą ,smutną i na szpitalnym łóżku miał ochotę płakać. Ale nie płakał ,w końcu to on jest mężczyzną. Tak sobie zawsze powtarzał. A tak naprawdę powstrzymywał się od płaczu tylko dla niej. Nikt nie chce ,żeby ktoś płakał z jego powodu. To tak ,jakby ta osoba już umarła ,albo umierała. A ona przecież nie umiera! Ona jest po prostu chora.
-Dryja!-głos Fabiana wyrwał go z rozmyślań.-Odbiór.-zorientował się ,że piłka leci w jego stronę i popisał się swoim refleksem.-Zakochałeś się czy co?-zaśmiał się.
-Śmieszne.-burknął i udał się w kierunku szatni.
-W sylwestra lecimy na jakąś mega imprezę. Dawno na żadnej nie byłem.
-To sobie idź.
-Ale ty idziesz ze mną.
-Nie idę.-powiesił bluzę na wieszaku i odwrócił się w stronę Fabiana.-Mam plany. I miałem nadzieję ,że mi w nich potowarzyszysz. Ale widzę ,że nie masz takich planów więc koniec tematu.
-Stary ,gdzie pędzisz?
-Idę do Laury.
-Serio?! Będziesz tracił sylwestra w szpitalu?!
-Tak ,będę. Rozmawiałem z Marcelem ,mogę przyjść z kilkoma osobami. Jeśli nie chcesz to Cię nie zmuszam.
-Ale serio?! Masz zamiar marnować sylwestra z nią?
-Z nią? Marnować? Człowieku. Ogarnij się. Pojebało Cię ostatnio. Serio ,pomyśl trochę zanim coś powiesz. Już Kamila jest bardziej współczująca od Ciebie. W ogóle ,ostatnio jest dla mnie o wiele większym wsparciem niż mój najlepszy przyjaciel. Wiesz co? Mam cie w dupie.Pierdol się.-złapał kurtkę ,torbę i wybiegł na dwór.
Wsiadł do samochodu ,który dopiero co odebrał z naprawy i pojechał w kierunku szpitala. Nie chciał iść do Laury ,tylko porozmawiać z Marcelem. O sylwestrze ,studniówce. O jej stanie. Czyli o tym ,czego najbardziej się bał. Zawsze przed wejściem do szpitala bał się ,że usłyszy ,że jej stan jest dużo gorszy niż ostatnio ,że rokowania maleją i że nie są w stanie jej wyleczyć.  Bał się każdego słowa wypowiedzianego ze strony jej lekarzy i każdego dnia następnego dnia jego życia.
-Cześć.-powitał się.-I jak?
-Nie chcę Cię okłamywać czy czegoś przed Tobą ukrywać. Nie jest dobrze ,jej wyniki po ostatniej chemii się nie zmieniły ,a białe krwinki znowu wystrzeliły w górę. Jeśli po tej chemii nic się nie poprawi to... wiesz co.
-Nie wyleczycie jej.
-Dokładnie. Ale to nie wszystko. Jej płuca. Jest w nich niepokojąca zmiana. Nie jestem lekarzem ,tylko pielęgniarzem ,ale Laura sama chciała ,żebym miał dostęp do wszystkich wyników i wiedział wszystko na bieżąco. I powiedziała ,że ty też masz prawo wiedzieć. Lekarze przeprowadzą jej dodatkowe badania ,bo boją się ,że pojawiły się przeżuty na płuca ,ale też na kości.
-Ale skąd pomysł o płucach?
-Dostała duszności ,myśleliśmy że to astma ,ale wykluczona. Po prześwietleniu wyszła zmiana. Narzekała też na bóle nogi. Właśnie jest na prześwietleniu. Powinna już kończyć. Ale nie owijam w bawełnę i mówię: jest źle ,ale nie najgorzej.
-A co ze studniówką?
-Zależy od badań. Jeśli badania wyjdą lepiej ,to dostanie tydzień ,,urlopu''. I będziesz mógł z nią iść o ile obiecasz,że się nią dobrze zajmiesz.
  I właśnie tego nienawidził w chorobach ludzi. Byli traktowani jak małe dzieci ,które potrzebują wiecznej opieki. A tacy nie są. Nie są małymi dziećmi. W większości są dorosłymi ludźmi. On nie wytrzymałby ,nie pozwoliłby aby ktokolwiek się nad nim użalał i płakał,czy też pomagał i zabierał wszystko z rąk tłumacząc,że jest to za ciężkie ,że on nie da rady. Ale sam robił się taką osobą dla Laury.
*Sylwester*
   Laura udała się na badania ,a oni w tym czasie ogarnęli jej salę tak ,żeby nie wyglądało to jak sala w szpitalu ,a normalny pokój w którym sylwestra obchodzą znajomi. Dawid ,Kamila ,Iga - wszyscy przyszli. Siostra Laury musiała pilnie wracać do Anglii w sprawie jej firmy.
Z tej okazji nawet naprawili jej telewizor.
-Mam nadzieję ,że będzie zadowolona.-zaśmiała się Iga.-Dobrze ,że wpadłeś na ten pomysł. Inaczej pewnie siedziałabym z nią sama ,a tak to zawsze jest weselej czy coś. Na chwile możemy zapomnieć o tej całej maturze.
-Właśnie ,Laura będzie zdawać?
-Będzie ,już ja tego dopilnuje. Codziennie ,gdy tylko ma siłę ,przychodzę do niej i robimy to ,co było na zajęciach. Ona się uczy ,ja powtarzam. A Laura była jedną z takich osób ,które w liceum co rok zdobywały biało-czerwony pasek na świadectwie ,więc daje radę.-uśmiechnęła się.-Ja uczyłam się na tyle ,na ile mi się chciało danego dnia. Byłam przeciętniakiem... Ale przez jej chorobę ,uczę się codziennie ,więc bardzo podskoczyłam z ocenami.
-Ja to tam zdawałem i to mnie satysfakcjonowało.-powiedział Dawid.
-No przecież.-parsknęła Kamila ,po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem ,a drzwi od sali się otworzyły. Stanął w nich Marcel i Laura.
-Niespodzianka!-powiedzieli wszyscy ,a Laura się uśmiechnęła.
-Co ja z wami mam.-usiadła przy stoliku.-Ale przez to pobierali miałam te badania ,więc jestem urażona.-spojrzała na Kamilę ,a chwilę potem pytającym wzrokiem na Dawida.
-A ,właśnie.-powiedział Dawid.-To jest Kamila. Moja...przyjaciółka. To ona była pomysłodawczynią tego przedsięwzięcia.
  Gdy zegar wskazał północ a w tej strefie czasowej wszystkie dzieci poszły spać ,wszyscy wyszli na dwór. Laura z chyba siedmioma warstwami ubrań na sobie i kroplówką w ręku stała obok Dawida i wpatrywała się w kolory pojawiające się na niebie. Dawida to nie obchodziło. Obchodziło go to ,jak pięknie wygląda w czapce ,z uniesioną głową i odbijającym się światłem fajerwerków na jej twarzy. Po dłuższej chwili dziewczyna skierowała głowę ku niemu i z uśmiechem szepnęła
-Dziękuję. Bał się,że doda:
-Dziękuję ,to pewnie mój ostatni sylwester.
Ale nie dodała. Na szczęście.
-Nie ma za co.
-No to Szczęśliwego Nowego Roku.
-Nawzajem. Żeby był lepszy niż ten poprzedni.-spojrzał w jej piwne oczy. Tak ,były piwne. Były pięknie piwne.
-Oby.
-Gdybyś tylko wiedziała ,jakie jest moje największe marzenie na ten rok. I kolejne lata.-mówił to nadal nie mogąc oderwać wzroku od jej pięknych oczu.

_____





Teraz rozdziały będą pojawiać się co tydzień w piątek:IPROMISE!:D
Pozdrawiam:*

niedziela, 24 maja 2015

05.A wiesz ,jak to się zaczęło?

,,When you feel life coming down on you like a heavy weight
When you feel this crazy society adding to the strain
Take a stroll to the nearest water's edge ,remember your place
Many moons have risen and fallen long ,long before you came
So which way is the wind blowing
What does your heart say.''
~Xavier Rudd-Follow The Sun


Umierając,zawsze chcesz mieć kogoś obok siebie. Gdy umierasz ,nie zawsze pragniesz miłości. Czasami ,nawet nie zdążysz o tym pomyśleć. Ale kiedy umierasz przez długie miesiące ,pragniesz mieć drugą osobę obok siebie. Tak ,zdecydowanie. Taką osobę ,która będzie trzymać się za rękę i powtarzać ,jak bardzo Cię kocha ,przez całą Twoją mękę. Ale nie zawsze liczysz się z tym ,że ta osoba będzie musiała żyć bez Ciebie. Bo kto chciałby umierać w samotności?
Kto chciałby w ogóle umierać?
   Dzisiaj był dzień wyjścia ze szpitala. Wyniki były zadowalające ,więc pozwolenie na spędzenie Świąt w domu było jak najbardziej uzasadnione. Laura od dawna nie była tak szczęśliwa ,jak tego dnia.
Nie miała siły ,więc wszystkie rzeczy potrzebne jej przez te kilka dni spakowała jej mama. Ona siedziała na łóżku i patrzyła się w okno ,przez które widać był ciągle padający śnieg.
-W tym roku chyba będą białe święta.-powiedziała po chwili.
-Na to wygląda.-uśmiechnęła się jej mama ,a do sali wszedł Marcel.
-Cztery dni bez Ciebie! Jak ja to przeżyje.-zaśmiał się.
Nie miała siły nawet na to. Nie mogła się zaśmiać.
-Już.-wtrąciła mama.-Możemy jechać.
-Marcel ,pomożesz mi?-powiedziała ,ciągle patrząc się w okno. Założyła kurtkę ,czapkę i ciepłe buty ,a i tak ciągle było jej zimno.
Podszedł do niej i złapał ją za rękę. Pomógł wstać jej z łóżka i zaprowadził ją do samochodu ,ciągle trzymając. Lekarz powiedział ,że to normalne. Po prostu musi na siebie uważać ,a wszystko będzie dobrze.
Na głowie ciągle miała perukę. Nie chciała jej ściągać i bała się,że w jej okolicy ktoś zobaczy jej łysą głowę. Na szczęście rak oszczędził jej brwi i rzęs.
W samochodzie siedziała jej siostra ,która gdy tylko ją zobaczyła ,wyszła z samochodu i przytuliła.
-Myślałam ,że jesteś w Londynie.
-Byłam ,ale wzięłam urlop. Przegapić święta?
-Przegapiasz je od pięciu lat. Przyleciałaś ,bo to mogą być moje ostatnie ,prawda?-dopiero po wypowiedzeniu tych słów ,zdała sobie sprawę z ich powagi. W oczach jej siostry pojawiły się łzy.-Przepraszam.-powiedziała i wsiadła do samochodu.
-To przez chemioterapie.-usłyszała słowa Marcela.-To chwilowe. Pacjenci zawsze mają humory.
   Przewróciła oczami i oparła głowę o siedzenie. Zamknęła oczy i nim się zorientowała ,usnęła nim pozostali członkowie jej rodziny zdążyli wsiąść do samochodu i odjechać.
Gdy poczuła lekkie szturchanie i usłyszała swoje imię ,od razu podniosła głowę i złapała za klamkę ,otwierając przy tym drzwi samochodu. Powoli wysiadła i opierając się o auto ,rozejrzała się dookoła. Dom ,ogród i wszystko dookoła pokryte było śniegiem.
Z pomocą taty weszła do domu. Nigdy nie sądziła ,że tak bardzo zatęskni za zapachem domu. Mimo braku sił ,uśmiechnęła się i usiadła na fotelu w salonie przed telewizorem. Położyła głowę na oparciu i wciągała powietrze. W salonie jak zawsze pachniało różami.
-Może chcesz iść do pokoju?-zapytał ją tata ,a ona kiwnęła głową.
Nienawidziła być zależna od ludzi. Ale teraz ,gdy była obolała i nie miała siły na jakikolwiek ruch ,nie mogła odmówić ,mimo ,że czasami próbowała samodzielnie postawić krok ,bez podpierania się o cokolwiek i kogokolwiek.
Po dojściu do swojego pokoju ,wciągnęła tym razem jego zapach. W jej pokoju zawsze czuć było jej ulubione perfumy i jakie to było przyjemne ,nareszcie poczuć jakiś inny zapach niż szpitalne środki czystości.
Opadła na swoje łóżko i położyła się. Weszła pod kołdrę i skuliła się. Zawsze tak robiła ,gdy było jej zimno i tym razem było jej zimno jak jeszcze nigdy.
-Laura.-usłyszała głos swojej starszej siostry.-Śpisz?
-Nie.-odpowiedziała i spojrzała na blondynkę.
-Dobrze się czujesz?
-Jak na osobę ,która dopiero co wyszła ze szpitala ,bo ma raka ,to całkiem dobrze.-przeniosła swój wzrok na białe biurko.-Przepraszam ,po prostu mam dość tego wszystkiego.
-Nie szkodzi. Wiem ,że to dla Ciebie ciężkie. Dla nas wszystkich ,ale dla Ciebie najbardziej. Musisz to przetrwać ,potem będzie już tylko lepiej.
-Lena, nie mów tak ,to jeszcze bardziej mnie dołuje.
-Nie jestem dobra w pocieszaniu. Po prostu.-przetarła oczy.-Miałam nadzieję ,że w wieku dziewiętnastu lat ,po maturze polecimy na jakieś wakacje ,a nie że będę musiała odwiedzać Cię w szpitalu ,czy coś w tym stylu.
-Do matury jeszcze kupa czasu. Ale po mojej aktualnej chęci do nauki ,to może być kiepsko.-uśmiechnęła się.
*Kilka dni później*
   Święta minęły ,a razem z tym ,Laura musiała wrócić do szpitala.Nie miała na to najmniejszej ochoty. Dopiero co zdążyła zaaklimatyzować się w swoim własnym domu ,a już musiała wracać do chemioterapii i tego wszystkiego.
Siedziała w swojej sali i rozmawiała z siostrą. Czuła się lepiej ,niż na początku wyjazdu do domu ,ale wiedziała ,że zaraz ,po kolejnej chemii przyjdzie jej znosić to samo.
-Cześć.-w drzwiach pojawił się Dawid.-Nie przeszkadzam?
-Nie ,dopiero co Lena wyszła. A co się stało ,że przyszedłeś?
-Chciałem Cię odwiedzić. I zapytać o coś.
-O co?
-Nie wiem ,czy będziesz chciała mi o tym powiedzieć ,ale od kilku dni nie mogę przez to spać. chodzi mi to po głowie i chodzi. Mianowicie...
-Ostra białaczka szpikowa.-wtrąciła.-A wiesz ,jak to się zaczęło?-pokiwał przecząco głową.-Miałam próbną maturę ,taką szkolną ,nie jakąś ważną ,ale sprawdzającą. Moja kartka nie nadawała się do sprawdzenia. Była cała we krwi z mojego nosa. Leciała mi tak intensywnie ,szybko ,że nawet nie zdążyłam ruszyć głową i złapać jakiejkolwiek chusteczki. Ale chusteczka to było za mało. Krew leciała i leciała ,ale po chwili zaczęła lecieć mi też z oka. Nie wiem jak ,nie wiem dlaczego ,ale leciała. Pamiętam tylko to ,że moja wychowawczyni dzwoniła po karetkę ,a nauczycielka od historii po rodziców. Potem zemdlałam i obudziłam się w szpitalu. Zrobili mi badania ,które wyszły bardzo źle. Biopsja i jednoznaczna diagnoza. Potem od razu na oddział ,chemia. Dalej chyba wiesz ,co było.

piątek, 15 maja 2015

04.Jest taka jedna rzecz.


,,It's been a long day ,without you my friend
And I'll tell you about it when I see you again
We've come a long way from where we began
Oh I'll tell you all about it when I see you again
When I see you again''
~Wiz Khalifa-See You Again
-Na co ona dokładnie choruje?-zapytał jej lekarza ,gdy wychodził ze szpitala.
-Tego nie mogę ci powiedzieć.-położył teczkę na tylne siedzenia samochodu i odwrócił się w jego stronę.-Po pierwsze: nie zabieram pracy do domu ,a po drugie ,takie informacje daje się tylko jej bliskim członkom rodziny. Rodzicom,siostrze. Albo po prostu od niej samej. Ja jestem tylko lekarze, obowiązuje mnie tajemnica.
-Dobrze...Przepraszam ,ale po prostu... Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie chodziłem do szpitali i ...Nie wiem co robić.
-Po prostu przy niej bądź, nie odwracaj się. Bo to tylko pogarsza sytuacje.
-Nie mam zamiaru... Do widzenia.
-Do widzenia.
  Odszedł od samochodu i zniknął między Rzeszowskimi budynkami. Oparł się o ścianę jednego z nich i kilkakrotnie głęboko wciągnął powietrze ,aby powstrzymać się od płaczu.
-Nawet jej nie znam.-powiedział sam do siebie.-Co ja gadam.-pociągnął nosem i odepchnął się lekko od betonu po czym udał się w kierunku swojego mieszkania.
Na dworze było już ciemno i zaczął lekko prószyć śnieg.
-Nienawidzę zimy.-burknął i zarzucił kaptur na głowę.
   Gdy był w połowie drogi ,zaczął biec. Przed oczami cały czas miał ją malującą ścianę. Uśmiechała się wtedy tak szeroko i tak szczerze ,że on sam zaczął się uśmiechać. Mimo,że ostatnio miał cholernie beznadziejne dni ,przy niej uśmiechał się tak ,jak nigdy wcześniej.
Po dobiegnięciu do mieszkania ,zamknął drzwi na klucz i rzucił się na kanapę. Był wyczerpany ,jak jeszcze nigdy. Myśląc o niej ,czuł narastający niepokój i dziwną melancholię. Nie wiedział ,czym było to spowodowane. Może tym ,że w szpitalu nie mógł być przy niej cały czas?
Chciał jej dać jak najwięcej szczęścia. Nie chciał pozwolić na to ,żeby była smutna. Nie chciał ,żeby cokolwiek ją bolało ,co było teraz trudne. Ale widział ,co zrobić ,żeby dać jej teraz choć trochę szczęścia. Wiedział ,że to ryzykowne ,wymaga dużo kombinowania i poznawania nowych ludzi ,ale wizja uśmiechniętej Laury była zapłatą w jego prywatnej ,nowej walucie ,która od dzisiaj miała obowiązywać do końca życia.
   Następnego dnia powoli zaczął wdrażać swój plan. Jako ,że w siatkarskim świecie mieli przerwę świąteczną ,poszedł do szpitala. Ale nie w celu odwiedzenia grupy ,lecz Marcela. Miał do niego pytanie ,od którego w pewnym sensie ,miał nadzieję,że zależało szczęście pewnej przepięknej ,młodej dziewczyny.
Gdy był przed szpitalem ,zauważył Marcela ,który właśnie wypakowywał coś z samochodu.
-O ,cześć Dawid.-powiedział Marcel ,gdy zobaczył chłopaka.-Coś się stało?
-Mam pewne pytanie i chodzi tu o Laurę.
-Tak?
-Czy 24 stycznia będzie mogła pójść na studniówkę?-zapytał ,otrzepując czarną kurtkę ze śniegu ,który ciągle padał.
-No nie wiem. Zależy od jej wyników.
-Na co ona jest chora?
-Powinna Ci to sama powiedzieć. Wracając do pytania.-podstawił karton ,który przed chwilą trzymał w rękach z powrotem do auta.-Chodzi o tą studniówkę ,prawda?
-Poniekąd.
-Nie wiem ,czy powinna tam iść. Chcemy zawsze jak najlepiej dla pacjentów ... Ale to poważna choroba ,która przewraca życie do góry nogami nawet w trakcie jej trwania. Potrafi zmienić swoją siłę- albo ustąpić ,albo postąpić. Gdy ustąpi choć na chwilę ,studniówka będzie w zasięgu ręki ,jeśli postąpi... Lepiej ,żeby nie postąpiła.
-A gdybym poszedł tam z nią ,pilnował jej i potem od razu zawiózł do szpitala. Żeby chociaż na chwilę tam była.
-Pomyślimy o tym potem.-z powrotem wziął paczkę do rąk i pożegnał się z Dawidem ,po czym udał się w kierunku szpitala.
Po chwili otępienia ,Dawid sam udał się w tym samym kierunku. Jak zawsze zapytał się ,czy może odwiedzić Laurę i dostał zgodę. Poszedł tą samą drogą ,po te same drzwi. Zapukał ,a gdy usłyszał ciche ,,proszę'' ,wszedł. Dziewczyna siedziała z laptopem na kolanach ,a on zauważył zmianę. Nie miała już swoich pięknych i długich włosów ,które niesfornie opadały na dwie strony ,tylko nieco krótsze i gęstsze ,z grzywką lekko odchyloną na bok. I wyglądała pięknie.
-Czeeść.-przywitał się i usiadł na krzesełku obok łóżka.
-Co tam?-odłożył laptopa.
-Przyszedłem zadać Ci pytanie.
-Słucham.-usiadła po turecku na łóżku zwrócona w kierunku chłopaka.
-Czy miałaś kiedyś jakieś marzenie ,dotyczące tańca?
-A co ,dostałeś propozycje tańczenia w Tańcu z Gwiazdami?-zaśmiała się.
-Dokładnie tak.
-Chciałam zatańczyć walca przy piosence Nothing Else Matters. Wiesz , Metallica.
*Kilka dni później*
  Siedział w swoim pokoju i sprawdzał w internecie ,jak szybko ,jak najszybciej nauczyć się tańczyć walca wiedeńskiego.
Gdy ktoś zapukał do drzwi ,pewny ,że zobaczy za nimi Fabiana ,otworzył. Gdy zobaczył za nimi Kamile ,chciał od razu je zatrzasnąć ,lecz dziewczyna go powstrzymała.
Z początku nie wiedział ,kto to ,lecz po chwili zauważył. Po prostu przefarbowała włosy na ciemnobrązowy kolor.
-Co tu robisz?
-Chciałam porozmawiać.
-O?
-Ostatnio Milena dość często widywała Cię w szpitalu. Wiem ,że miałeś te całe spotkania tej grupy ,ale teraz przejął je Piotrek. Więc o co chodzi?
-A co Cię to interesuje?
-Myślałam ,że to ty masz jakiś problem, wiesz. I nie mogłam Ciebie o to nie spytać. Więc ,to nie chodzi o Ciebie?
-Nie ,nie chodzi o mnie. Wiesz co ,farbujesz włosy podczas gdy innym one po prostu wypadają i nie mogą nic z tym zrobić.
-Przepraszam.
-Słucham?
-Przepraszam za wszystko. Za to ,że jestem taką zołzą.
-Nie no ,słucha...
-Nie.-przerwała mu ,a w jej oczach pojawiły się łzy.-Nie będę już mieszać się w Twoje życie. Ale jeśli coś ode mnie chcesz ,to powiedz.
-Wiesz co? Jest taka jedna rzecz.
-Jaka?
-Umiesz tańczyć walca ,prawda?
-Potrafię.
-Naucz mnie.
-Walca? Po co?-uśmiechnęła się ,ocierając łzy.
-Bo można powiedzieć ,że idę na studniówkę.
-Nie jesteś za stary na studniówkę?-zaśmiała się. -Nauczę Cię. Tylko nie tutaj. Przychodź do naszego klubu dla tancerzy o 15. Wtedy nikt nie ma zajęć ,więc sala jest wolna.
-Będę.
-Ale powiedz mi, komu przypadł ten zaszczyt?
-Pewnej osobie.
-Przestań ,swojej przyjaciółce możesz powiedzieć.-położyła nacisk na ,,przyjaciółce'' ,a on się uśmiechnął. Odpuściła. Na tym mu zależało.
-Poznałem kogoś ,ale to nie są opowieści na opowiadanie w drzwiach. Wejdź.-powiedział i zamknął drzwi. Usiadł przy stole razem z Kamilą.-W szpitalu. Wiem ,że to dziwne. Ale...poszedłem na spotkanie grupy i ją poznałem. Chodziła z wyższą od niej kroplówką i gdy ją zapytałem ,co tu robi ,powiedziała ,że ma problemy z koncentracją. Ale kilka dni później ,Marcel ,który opiekuje się osobami z rakiem ,zmieniał jej kroplówkę i powiedział ,,musi być silna ,bo dzisiaj przyjmuje chemie''. Nie wiem ,na co choruje ,ale na coś bardzo poważnego ,bo tak wynikało z mojej rozmowy z Marcelem. I chcę ,żeby spełniła swoje marzenie i poszła na swoją studniówkę. Jej marzeniem jest tańczenie walca przy Nothing Else Matters ,a wiesz jaki ze mnie tancerz.
-Wiem.-wtrąciła ,a w jej oczach ponownie pojawiły się łzy.-Szczęściara z niej ,że poznała Ciebie. Jestem pewna ,że się odpowiednio nią zajmiesz.
-Ale wiesz co? Cholernie się boje. Jeszcze nigdy się tak nie bałem. Nigdy w życiu. Boję się ,że któregoś dnia pójdę do szpitala i zastanę pustą salę ,albo ,o zgrozo, kogoś innego na jej miejscu.

_____

Nie taki diabeł straszny - Kamila.
Jest ,po miesiącu ,szok. Ale tyle do zrobienia.
Pozdrawiam :*