sobota, 4 kwietnia 2015

03.Oszukując nie pokonasz choroby.


,,Tell me what you want to hear
Something that will light those years
Sick of all the insincere
So I'm gonna give all my secrets away
That time ,don't need another perfect lie
Don't care it critics never jump in line
I'm gonna give all my secrets away''
~OneRepublic-Secrets

-Hej Laura.-podszedł do nich.-Hej Marcel.-spojrzała na niego z przepraszającą miną. Odgarnęła włosy za ucho ,a sporo włosów przyczepiło jej się do ręki. Próbował usunąć tą myśl z głowy ,pozbyć się jej. Ale nie potrafił.
-Cześć.-odpowiedział entuzjastycznie Marcel.
-Hej.-w głosie Laury nie było ani trochę entuzjazmu. Czuł w nim ból i zmęczenie ,mimo ,że nie był czarodziejem ,elfem ,wilkołakiem ani wampirem czy kimkolwiek nadnaturalnym ,który potrafi wyczuwać w ludziach strach ,ból i inne emocje.
-Coś się stało?
-Nie ,nic. To chyba twój ostatni dzień ,tak?-mówił pielęgniarz ,wpatrując się i majstrując przy kroplówce.-Tylko problemy z kablami ,trochę się zaplątują.-A musi być silna i wszystko mieć w porządku. Dzisiaj przyjmuje chemie.-dokończył i po chwili odszedł.
  W oczach Laury pojawiły się łzy. Dawid sam nie wiedział,co ma powiedzieć w tej sytuacji.
-Więc już wiesz.-powiedziała ,po chwili stania i wpatrywania się w siebie nawzajem.-Więc spotkanie odwołane i już możesz więcej nie przychodzić.-zaczęła iść w stronę swojej sali,a on stał i patrzył jak odchodzi. Cały czas przed oczami miał jej ,pełne łez ,piwne oczy ,które wpatrywały się z bólem.
-Dlaczego mnie oszukałaś?-wszedł za nią do jej sali.
-Bo nie chciałam ,żebyś patrzył na mnie tak jak patrzysz teraz. Jakbym nie była człowiekiem ,tylko czymś ,nad czym trzeba się użalać. A ja tego nie chciałam. Mam dość pocieszania ,mówienia jak to im mnie szkoda i jaka to ja jestem silna ,że pokonam to coś. Ale nie ,ja tak nie chce.-usiadła na łóżku.-Chcę po prostu chodzić do szkoły ,zdać maturę ,pójść na studniówkę z kimś ,na kim mi zależy i mu na mnie.
-Oszukując nie pokonasz choroby ,wiesz?-ukucnął przed nią.-Nie masz powodu ,żeby oszukiwać.Jesteś jak każda inna kobieta ,tylko masz igłę w ręku. I to jest jedyna różnica.
-Po co mi to mówisz?-próbowała nie mrugać ,aby nie dopuścić do ,,wylewu łez''.
-Bo ty tego nie wiesz ,a powinnaś.-odpowiedział ,a ona mrugnęła kilka razy , ,,wypuszczając'' łzy.-I nie płacz ,tylko sama zacznij traktować siebie normalnie.
*Kilka dni później*
   Siedział w szatni i czekał na Fabiana ,który musiał jeszcze omówić jakąś sprawę z trenerem. Trzymał butelkę napoju izotonicznego i przekręcał ją ,co jakiś czas czytając na niej jakieś rzeczy ,które oczywiście nie są mu do niczego potrzebne. Przed oczami cały czas miał ją. Jej bladą ,ale jakże piękną twarz ,po które spływały łzy ,ale to tylko dodawało jej tego uroku ,którego on nie potrafił za nic pojąć. Była po prostu piękna ,bez makijażu ,we łzach. Nie wiedział ,czy się zakochał ,bo znał ją kilkanaście dni. Ale mimo wszystko ,jeszcze nigdy nie czuł się tak w towarzystwie innej kobiety.
-No ,więc jestem. A teraz mów ,co chodzisz taki przybity. Czyżby rzuciła cię niewiasta ze szpitala?
-Cicho ,proszę.
-Powiedz mi ,nie będę się śmiał. Jestem Twoim przyjacielem ,no wiesz. Mi wszystko możesz powiedzieć.
-Ona...nie wyjdzie tak szybko ze szpitala.
-A to dlaczego? Coś poważnego?
-Ona nie ,,uzupełniała płynów''. Ona jest na chemii.
-Na chemii?
-Tak ,na chemii. Ma raka.
*Następnego dnia*
   Wszedł do szpitala i poczuł to co zawsze. Ale tym razem pomaszerował dalej ,poszedł korytarzem prosto nie skręcając do sali ,,widowiskowej''. Zapukał i wszedł do środka. Na łóżku siedziała Laura. Na kolanach trzymała laptopa i kiwnęła głową na przywitanie.
-Jak się czujesz?
-Wyjątkowo dobrze.-odłożyła laptopa.-To chyba po części dzięki temu ,że to nie pierwsza. Podobno pierwsza jest najgorsza i wcale się nie dziwie ,bo ją dokładnie pamiętam. Nie mogłam spać. A teraz przespałam całą noc ,więc chyba jest dobrze. Byłoby dobrze ,gdyby nie ta dobijająca mnie biel na tych ścianach.
-Wiesz co?-powiedział ,a ona spojrzała na niego pytająco.-Wracam za moment.-dokończył i wstał z miejsca po czym wyszedł z sali i pobiegł do wyjścia.
  Westchnęła tylko i z powrotem włączyła laptopa. Ile tu był? Pięć minut? Może sześć.
Spojrzała na pasek z datą ,który przypomniał jej ,że za równy tydzień będą święta. Kochała ten czas ,ale wszystko wskazywało na to ,że teraz spędzi go w szpitalu. Chyba że wyniki po tej chemii będą zadowalające ,wtedy może wypuszczą ją na co najmniej dzień.
Jakąś godzinę później ,gdy oglądała film ,do sali wparował-bez pukania-Dawid ,który trzymał w ręku wielką torbę.
-Jeśli mnie za to zamkną ,pamiętaj ,że to było w dobrej intencji.-położył torbę i wyjął z niej puszkę farby ,a nawet trzy.
-Zwariowałeś?-zaśmiała się.
-Nie pozwolę ,żeby ta biel cię przytaczała.-podał jej pędzelek.-Odmaluje się jak coś ,w końcu niedługo wyjdziesz. A zresztą ,co to jest ,żeby w takim szpitalu pełnym dzieci były takie kolory?! To niedopuszczalne. Twoja sala ,rób co chcesz. Maluj w taki sposób ,jaki tylko chcesz ,pamiętaj ,kreatywnie!
-Wariat z Ciebie ,nieznajomy.-uśmiechnęła się i razem otworzyli puszkę.W tym samym czasie do sali weszła jej przyjaciółka ,która pytająco na nich spojrzała ,a Laura na powitanie chlapnęła ją farbą ,na co ona z początku zareagowała szokiem ,ale po chwili wybuchnęła śmiechem.
-Co wy odwalacie?
-Poprawiamy wystrój. Moim marzeniem było pójść na architekta ,więc wiesz.-odpowiedział.
-Tak ,dokładnie.-wtrąciła Laura. Podali Idze jeden z czterech pędzelków i już mieli zacząć malować pomieszczenie na fiolet ,róż i niebieski ,gdy do sali wszedł Marcel.
-Co tu się odbywa?-zapytał.
-Yyy... Nic?-skwitowała Laura.-Nie bij nas ,hej!
-Bić? Za co. To świetny kurde pomysł. Dajcie mi pędzelek ,namaluje wam jednorożca!
   Po malowaniu ,wyglądało to milion razy lepiej niż przed. Pomieszczenie nie było już takie jasne jak przedtem ,ale to był dobry znak. Na ścianach nie było ani śladu po bieli ,a różowy jednorożec Marcela wyglądał idealnie na niebieskim tle. Na szczęście miał talent plastyczny...
-To ja już będę szedł.-powiedział Dawid i wstał z krzesełka po czym przeciągnął się i ziewnął.
-Dziękuję Ci ,naprawdę.
-Ta farba nie była aż takim...
-Nie ,dziękuję za wszystko. Nie za to ,że kupiłeś farbę ,tylko za to ,że wprowadziłeś w moje życie promyk nadziei na lepsze życie mimo tego całego raka. Powiedziałam Ci ,że nie lubię tych białych ścian a ty bez chwili zastanowienia pobiegłeś do sklepu po farbę,żebym tylko dalej ich nie nie lubiła. Teraz je kocham ,bo zawsze będą przypominać o tym dniu i o Tobie. Dziękuję ,naprawdę.

______

Kocham tą historie ,tylko tyle mam do powiedzenia. Kocham Laurę ,Dawida i to co ich czeka ,ale też tego nienawidzę.
Jednocześnie cieszę się z tego mojego całego blogowania ,nawet jeśli wielu osób to nie obchodzi ,nie czytają tego ,nie komentują - cieszę się ,że mogę się uzewnętrzniać. Do każdej historii daję kawał swojego serca!
Pozdrawiam :*