,,When you feel life coming down on you like a heavy weight
When you feel this crazy society adding to the strain
Take a stroll to the nearest water's edge ,remember your place
Many moons have risen and fallen long ,long before you came
So which way is the wind blowing
What does your heart say.''
~Xavier Rudd-Follow The Sun
When you feel this crazy society adding to the strain
Take a stroll to the nearest water's edge ,remember your place
Many moons have risen and fallen long ,long before you came
So which way is the wind blowing
What does your heart say.''
~Xavier Rudd-Follow The Sun
Umierając,zawsze chcesz mieć kogoś obok siebie. Gdy umierasz ,nie zawsze pragniesz miłości. Czasami ,nawet nie zdążysz o tym pomyśleć. Ale kiedy umierasz przez długie miesiące ,pragniesz mieć drugą osobę obok siebie. Tak ,zdecydowanie. Taką osobę ,która będzie trzymać się za rękę i powtarzać ,jak bardzo Cię kocha ,przez całą Twoją mękę. Ale nie zawsze liczysz się z tym ,że ta osoba będzie musiała żyć bez Ciebie. Bo kto chciałby umierać w samotności?
Kto chciałby w ogóle umierać?
Dzisiaj był dzień wyjścia ze szpitala. Wyniki były zadowalające ,więc pozwolenie na spędzenie Świąt w domu było jak najbardziej uzasadnione. Laura od dawna nie była tak szczęśliwa ,jak tego dnia.
Nie miała siły ,więc wszystkie rzeczy potrzebne jej przez te kilka dni spakowała jej mama. Ona siedziała na łóżku i patrzyła się w okno ,przez które widać był ciągle padający śnieg.
-W tym roku chyba będą białe święta.-powiedziała po chwili.
-Na to wygląda.-uśmiechnęła się jej mama ,a do sali wszedł Marcel.
-Cztery dni bez Ciebie! Jak ja to przeżyje.-zaśmiał się.
Nie miała siły nawet na to. Nie mogła się zaśmiać.
-Już.-wtrąciła mama.-Możemy jechać.
-Marcel ,pomożesz mi?-powiedziała ,ciągle patrząc się w okno. Założyła kurtkę ,czapkę i ciepłe buty ,a i tak ciągle było jej zimno.
Podszedł do niej i złapał ją za rękę. Pomógł wstać jej z łóżka i zaprowadził ją do samochodu ,ciągle trzymając. Lekarz powiedział ,że to normalne. Po prostu musi na siebie uważać ,a wszystko będzie dobrze.
Na głowie ciągle miała perukę. Nie chciała jej ściągać i bała się,że w jej okolicy ktoś zobaczy jej łysą głowę. Na szczęście rak oszczędził jej brwi i rzęs.
W samochodzie siedziała jej siostra ,która gdy tylko ją zobaczyła ,wyszła z samochodu i przytuliła.
-Myślałam ,że jesteś w Londynie.
-Byłam ,ale wzięłam urlop. Przegapić święta?
-Przegapiasz je od pięciu lat. Przyleciałaś ,bo to mogą być moje ostatnie ,prawda?-dopiero po wypowiedzeniu tych słów ,zdała sobie sprawę z ich powagi. W oczach jej siostry pojawiły się łzy.-Przepraszam.-powiedziała i wsiadła do samochodu.
-To przez chemioterapie.-usłyszała słowa Marcela.-To chwilowe. Pacjenci zawsze mają humory.
Przewróciła oczami i oparła głowę o siedzenie. Zamknęła oczy i nim się zorientowała ,usnęła nim pozostali członkowie jej rodziny zdążyli wsiąść do samochodu i odjechać.
Gdy poczuła lekkie szturchanie i usłyszała swoje imię ,od razu podniosła głowę i złapała za klamkę ,otwierając przy tym drzwi samochodu. Powoli wysiadła i opierając się o auto ,rozejrzała się dookoła. Dom ,ogród i wszystko dookoła pokryte było śniegiem.
Z pomocą taty weszła do domu. Nigdy nie sądziła ,że tak bardzo zatęskni za zapachem domu. Mimo braku sił ,uśmiechnęła się i usiadła na fotelu w salonie przed telewizorem. Położyła głowę na oparciu i wciągała powietrze. W salonie jak zawsze pachniało różami.
-Może chcesz iść do pokoju?-zapytał ją tata ,a ona kiwnęła głową.
Nienawidziła być zależna od ludzi. Ale teraz ,gdy była obolała i nie miała siły na jakikolwiek ruch ,nie mogła odmówić ,mimo ,że czasami próbowała samodzielnie postawić krok ,bez podpierania się o cokolwiek i kogokolwiek.
Po dojściu do swojego pokoju ,wciągnęła tym razem jego zapach. W jej pokoju zawsze czuć było jej ulubione perfumy i jakie to było przyjemne ,nareszcie poczuć jakiś inny zapach niż szpitalne środki czystości.
Opadła na swoje łóżko i położyła się. Weszła pod kołdrę i skuliła się. Zawsze tak robiła ,gdy było jej zimno i tym razem było jej zimno jak jeszcze nigdy.
-Laura.-usłyszała głos swojej starszej siostry.-Śpisz?
-Nie.-odpowiedziała i spojrzała na blondynkę.
-Dobrze się czujesz?
-Jak na osobę ,która dopiero co wyszła ze szpitala ,bo ma raka ,to całkiem dobrze.-przeniosła swój wzrok na białe biurko.-Przepraszam ,po prostu mam dość tego wszystkiego.
-Nie szkodzi. Wiem ,że to dla Ciebie ciężkie. Dla nas wszystkich ,ale dla Ciebie najbardziej. Musisz to przetrwać ,potem będzie już tylko lepiej.
-Lena, nie mów tak ,to jeszcze bardziej mnie dołuje.
-Nie jestem dobra w pocieszaniu. Po prostu.-przetarła oczy.-Miałam nadzieję ,że w wieku dziewiętnastu lat ,po maturze polecimy na jakieś wakacje ,a nie że będę musiała odwiedzać Cię w szpitalu ,czy coś w tym stylu.
-Do matury jeszcze kupa czasu. Ale po mojej aktualnej chęci do nauki ,to może być kiepsko.-uśmiechnęła się.
*Kilka dni później*
Święta minęły ,a razem z tym ,Laura musiała wrócić do szpitala.Nie miała na to najmniejszej ochoty. Dopiero co zdążyła zaaklimatyzować się w swoim własnym domu ,a już musiała wracać do chemioterapii i tego wszystkiego.
Siedziała w swojej sali i rozmawiała z siostrą. Czuła się lepiej ,niż na początku wyjazdu do domu ,ale wiedziała ,że zaraz ,po kolejnej chemii przyjdzie jej znosić to samo.
-Cześć.-w drzwiach pojawił się Dawid.-Nie przeszkadzam?
-Nie ,dopiero co Lena wyszła. A co się stało ,że przyszedłeś?
-Chciałem Cię odwiedzić. I zapytać o coś.
-O co?
-Nie wiem ,czy będziesz chciała mi o tym powiedzieć ,ale od kilku dni nie mogę przez to spać. chodzi mi to po głowie i chodzi. Mianowicie...
-Ostra białaczka szpikowa.-wtrąciła.-A wiesz ,jak to się zaczęło?-pokiwał przecząco głową.-Miałam próbną maturę ,taką szkolną ,nie jakąś ważną ,ale sprawdzającą. Moja kartka nie nadawała się do sprawdzenia. Była cała we krwi z mojego nosa. Leciała mi tak intensywnie ,szybko ,że nawet nie zdążyłam ruszyć głową i złapać jakiejkolwiek chusteczki. Ale chusteczka to było za mało. Krew leciała i leciała ,ale po chwili zaczęła lecieć mi też z oka. Nie wiem jak ,nie wiem dlaczego ,ale leciała. Pamiętam tylko to ,że moja wychowawczyni dzwoniła po karetkę ,a nauczycielka od historii po rodziców. Potem zemdlałam i obudziłam się w szpitalu. Zrobili mi badania ,które wyszły bardzo źle. Biopsja i jednoznaczna diagnoza. Potem od razu na oddział ,chemia. Dalej chyba wiesz ,co było.